ODCINEK 5: ROZDZIAŁ 1

Przemek Corso Podziemne Miasto

POPRZEDNI ODCINEK:

ODCINEK 4: ROZDZIAŁ 1 W KTÓRYM KAŻDY MÓWI „PRZEPRASZAM”


***

Wieści o nowym nauczycielu rozeszły się po Gimnazjum nr 30 w zastraszającym tempie. W czasach, kiedy każdy z małoletnich posiadał telefon komórkowy, jeszcze przed końcem pierwszej lekcji wszyscy zdążyli usłyszeć bądź przeczytać o Robercie Karczu.
Nawet pani Krysia, woźna z dwudziestoletnim stażem i niesłabnącą siłą ducha, otrzymała stosowne powiadomienie:

Rob Karcz – nowy gość od histy.

Trzeba przyznać, że na pani Krysi akurat nie zrobiło to żadnego wrażenia, widziała bowiem w tej szkole niejednego nauczyciela, ale i tak przesłała sms-a dalej.

Robert Karcz tylko z pozoru sprawiał wrażenie osoby spokojnej. Obecnie był kłębkiem nerwów, nie wspominając o naglącej potrzebie ucieczki. Jego pierwsza lekcja ograniczyła się właściwie do długiego i nieprzyjemnego wstępu profesor Teresy Cichej oraz nieudolnej próby sprawdzenia obecności. Nic więc dziwnego, że powitał dźwięk dzwonka na przerwę z nieopisaną wręcz ulgą.

Kiedy dzieciaki z rykiem wybiegły na korytarz, on jeszcze przez dłuższą chwilę siedział na krawędzi swojego biurka, czerwony ze złości i bezsilności.
Za całą tę sytuację mógł oczywiście obwiniać tylko siebie, choć rzeczywiście miał trochę żalu do swojej siostry, która załatwiła mu pracę w szkole. Justyna Karcz, w odróżnieniu od brata, była przebojowa, wszędzie było jej pełno i od zawsze miała jeden jasno wyznaczony cel – zostać dziennikarką. Dążyła do niego ze wzbudzającą szacunek skutecznością i konsekwencją, aż wreszcie udało jej się go osiągnąć.

Przynajmniej mógłby oglądać siostrę, kiedy tylko by chciał, oczywiście gdyby w ogóle oglądał telewizję.
Charakterologicznie można by porównać ich relacje do niewystępującej nigdzie indziej symbiozy pomiędzy dwoma różnymi gatunkami zwierząt. Ona była psem – superskutecznym chartem myśliwskim, a on kotem, który zawsze chodził własnymi ścieżkami, robił, co chciał, bardzo często włóczył się gdzieś bez żadnego konkretnego celu, a co najważniejsze – miał tajemnice. Dużo tajemnic.

– Gdyby te młodziaki wiedziały, że ich nauczyciele też mają problemy – powiedział na głos do pustej sali.
„Jeden dzień w Legnicy za mną – pomyślał. – Na pewno nie będzie tak źle”.

Z zamyślenia wyrwało go głośne pukanie, chwilę później drzwi uchyliły się, a w powstałej szczelinie pojawiła się sympatyczna twarz w okularach.
– Nazywam się Tkaczyk, Kasia Tkaczyk – powiedziała. – Mogę wejść?
Robert bez wyraźnego entuzjazmu uśmiechnął się i zaprosił ją do środka.
Ładna, na oko trzydziestoletnia kobieta w okularach w rogowej oprawce podeszła do niego pewnym krokiem i wyciągnęła rękę do uścisku.

– Robert Karcz – przedstawił się.
– Wiem, wiem, pani Krysia wysłała mi sms-a…
– Kim jest pani Krysia? – nie wiedzieć czemu, od razu wyobraził sobie siostrę bliźniaczkę Teresy Cichej i przeszedł go chłodny dreszcz.
– Nasza woźna – wyjaśniła Kaśka. – Jest bardzo nowoczesna i ma kontakt z uczniami…
– Z nauczycielami chyba też – zauważył Karcz i wskazał ją palcem.
– Jestem bibliotekarką, a ty w zastępstwie będziesz uczył historii, prawda? Wiele o tobie… – zawahała się na chwilę – słyszeliśmy przed twoim przyjazdem.
– Czyżby?
– Tak. Najpierw ciąża Ani… mówię oczywiście o naszej nauczycielce historii. Później pojawił się temat zastępstwa, no i oczywiście…
– Tak – przyznał. – Ja.

Kasia zmrużyła oczy z rozbawieniem, jakby się nad czymś zastanawiała.
– No, na pewno nie tak od razu. Najpierw było planowanie i rozmowy, a dopiero później informacja o niejakim panu Karczu, która, prawdę mówiąc, spadła na nas jak grom z jasnego nieba.
– Świetnie – rzucił cierpko.
– Stąd też pewnie twój komitet powitalny…
Słysząc to, uniósł brwi.
– Masz na myśli Teresę Cichą?
Kaśka roześmiała się.
– Nie, mam na myśli tłum nastolatków czekających na ciebie na korytarzu. Oczywiście wszyscy udają, że znaleźli się w tej części szkoły i akurat pod tymi drzwiami absolutnie przez przypadek, ale sam rozumiesz… – puściła do niego oko. – Pewne rzeczy są aż nadto czytelne.
Karcz wyobraził sobie „komitet powitalny”, o którym wspomniała jego nowa znajoma, i znowu przeszedł go dreszcz.

W ułamku sekundy zrozumiał, że jest żywym dowodem na to, że ludzie bez pedagogicznego powołania powinni się trzymać od tego zawodu z daleka. Z korzyścią nie tylko dla nich samych, ale również dla uczniów. Bezużyteczna mądrość życiowa, ograniczająca się do jeszcze innego stwierdzenia, brzmiącego mniej więcej tak: „praca bez pasji nie daje satysfakcji”.
W zasadzie i jedno, i drugie nadawało się na napis na podkoszulku i nic więcej.

– Kiedy przyjechałeś do Legnicy?
– Wczoraj wieczorem. Mam kawalerkę na ulicy Wojska Polskiego, tuż obok Kurii Biskupiej i stacji benzynowej…
– …i ZUSu, i eNeFZetu… – dokończyła wyliczanie z narastającą wesołością.
– Tak, dokładnie. Mam za sąsiadów kancelarie prawnicze, komornicze i wiele innych. W budynku, w którym mieszkam, chyba nikt inny nie mieszka… Miła okolica – dodał szybko.
– To dziwne – stwierdziła nagle i znowu zmrużyła oczy.
– Co takiego?
– Cała ta sytuacja. Powinieneś poznać mojego znajomego Ksawerego. Jest pasjonatem historii. Wie o tym mieście chyba wszystko. Na pewno wybiłby ci z głowy kancelarie i stacje benzynowe… a przede wszystkim centra handlowe.
– Chętnie – przytaknął, tak naprawdę nie wiedząc, jak powinien zareagować.
Patrzyli na siebie przez chwilę.
– Przepraszam, muszę uciekać – powiedziała nagle. – Obowiązki wzywają. Mam kilka rzeczy do zrobienia.
Robert westchnął i wziął z biurka dziennik oraz klucze do klasy.
– Idę do pokoju nauczycielskiego zdać raport pani Cichej.
Kaśka znowu się roześmiała.
– Aż tak dała ci w kość?
– Słucham?

Nie ukrywał zdziwienia i zaczął się zastanawiać, czy aby bibliotekarka nie posiada jakichś telepatycznych umiejętności. Zupełnie jakby czytanie ogromnych ilości książek uczyło nas czytać w ludziach.
A może rzeczywiście trochę tak było?
– Teresa jest… bardzo specyficzna – wyjaśniła, ostrożnie dobierając słowa. – Po prostu nie była zadowolona z decyzji dyrektora w kwestii zastępstwa.
– Dlaczego?
Poprawiła okulary.
– Jest nauczycielką z ogromnym stażem i być może uznała, że w Legnicy mamy wystarczająco dużo nauczycieli na to miejsce… Sama nie wiem. Nie martw się, na pewno jej przejdzie. Zresztą już pewnie zauważyłeś, że jest… chłodna? Bardziej chłodna, niż cicha, w rzeczy samej.
Kiwnął głową.
– Nie martw się – powtórzyła i nieśpiesznym krokiem ruszyła do drzwi. – Pamiętaj o komitecie powitalnym. Nie możesz tu siedzieć cały dzień.
– Poczekaj chwilę!
Zatrzymała się i spojrzała na niego pytająco.
– Orientujesz się może, gdzie mógłbym wynająć jakiś garaż? Mam samochód i chciałbym, żeby stał w jakimś bezpiecznym miejscu.
– Przykro mi. Kompletnie nie znam się ani na samochodach…
– …ani na garażach – dokończył za nią. – Rozumiem. Dzięki.
Uśmiechnęła się.
– Przepraszam, ale muszę uciekać.
– Nie przepraszaj. Gdyby to była książka, to ten rozdział nosiłby tytuł: „Rozdział, w którym każdy mówi «przepraszam»”.
– Przepraszam, długo nad tym myślałeś? – zapytała ze śmiechem. Było w tym coś pocieszającego.
Uniósł dłoń i pokazał jej dwa palce.
– Jakieś dwie minuty główkowania. Nic wielkiego.

Kaśka kiwnęła głową, udając zrozumienie. Znowu poprawiła okulary i wyszła na korytarz pełen głośnych nastolatków, zostawiając go samego. Stał przez chwilę z dziennikiem klasowym pod pachą, zaciskając palce na kluczach, tak bardzo niegotowy, żeby iść za nią. Wreszcie wziął kilka głębokich wdechów i po prostu postawił pierwszy krok. Dalej poszło już gładko.

***

NASTĘPNY ODCINEK:

ODCINEK 6: ROZDZIAŁ 1

Dołącz do rozmowy

Dołącz do rozmowy

Autor

Sylwia

TO MOŻE PAŃSTWA ZAINTERESOWAĆ

Dynia
2024-10-30
WC na Halloween
Ludzie mają dość potworów, wampirów oraz Chodzących Trupów (taki serial). Poza tym coraz więcej osób zaczęło się orientować, że to jest święto satanistyczne i przywoływanie demonów. Cha, cha, jakie śmieszne, a potem twoje dziecko jest opętane, ma koszmary.
2024-10-29
Pytanie o aluminiowe matero
Dzień dobry Panu, używałem drewnianych mater obleczonych blachą aluminiową i w związku z tym naszły mnie wątpliwości.
2024-10-07
Nowa trasa Wojciecha Cejrowskiego Jesień 2024
W tym roku jesienna trasa z występami to CAŁY październik. Nie wszędzie przyjadę, bo nie wszędzie chcą mi wynająć salę. Dostaję od Państwa wiele listów z pytaniami, a czasami nawet z pretensjami.
TOP
Dodano do ulubionych! Lista ulubionych