POPRZEDNI ODCINEK:
Kiedy już podpisał umowę, ogarnęła go przejmująca ochota, aby opuścić budynek. Wyobraził sobie, jak wymyka się przez okno w toalecie, biegnie na przełaj po znajdującym się obok wielofunkcyjnym boisku, wbiega na parking dla nauczycieli, odpala swojego mustanga i z rykiem silnika odjeżdża. Po kilku minutach zdecydował się jednak na bardziej konwencjonalny sposób. Z kopią nowej umowy o pracę w kieszeni poszedł do pokoju nauczycielskiego, wziął z niego swoją skórzaną kurtkę i telefon komórkowy (którego prawie nigdy nie nosił ze sobą), pożegnał się ze wszystkimi obecnymi i na sztywnych nogach, nie zatrzymując się…
– Panie Karcz!
„Niech to szlag!”, pomyślał. Znał ten głos.
Odwrócił się i spojrzał prosto w lodowate oczy Teresy Cichej. Na korytarzu nie było nikogo poza nią, zupełnie jakby szkoła opustoszała w ciągu kilku uderzeń serca.
– Jak pan ocenia pierwszy dzień w pracy? – zapytała chłodno.
– Ta szkoła jest… bardzo ładna. Zresztą sama pani wie, jak wyglądają pierwsze dni roku szkolnego…
– Tak, wiem. Mam je co roku od ponad dwudziestu lat.
– To miło – mruknął, chowając ręce do kieszeni kurtki i nerwowo przestępując z nogi na nogę.
– Mam nadzieję, że nie będzie pan sprawiał kłopotów
Słysząc to, zamarł.
– Dlaczego miałbym?
Jej spojrzenie mówiło wszystko. Znał je. Widział je już wcześniej. Za tym spojrzeniem kryło się naprawdę wiele.
„Przybłęda” – to właśnie mówiły jej oczy.
O tak! Znał to spojrzenie doskonale.
Profesor Cicha zignorowała jego pytanie i ostatni raz zlustrowała go wzrokiem.
– Pana samochód wzbudza duże poruszenie wśród uczniów. Wolałabym jednak, żeby na przerwach nie szlajali się przed szkołą. To gimnazjum ma dobrą renomę…
– Zamiast przychodzić z tym do mnie, mogłaby pani im zwrócić uwagę – wypalił nagle.
Zamurowało ją. Przez kilka trwających wieczność sekund odwracała się w jego stronę, aż ich spojrzenia znowu się spotkały. Jak w zwolnionym tempie; brakowało tylko odpowiednich efektów dźwiękowych i mogłaby powstać z tego mrożąca krew w żyłach scena filmowa.
– Co pan powiedział? – wycedziła przez zęby.
Zaklął w myślach ze strachem.
– Pani Tereso, nie jestem pani kolejnym uczniem, tylko nauczycielem. Mam nadzieję, że oswoi się pani z tą świadomością. Nie wiem dlaczego, ale mam dziwne przeczucie, że mnie pani nie lubi…
– Ja? – oburzyła się.
– Jest mi przykro z tego powodu – dopowiedział szybko, nie dopuszczając jej do głosu. – Nie znam wszystkich zasad panujących w tej szkole. Jeżeli dzieciaki nie mogą wychodzić na zewnątrz, dobrze. Teraz już o tym wiem. Ale nie jest moją winą, że ktoś ogląda mój samochód.
Kiedy wypowiedział ostatnie słowo, Teresa Cicha dosłownie zadrżała, jak budynek w posadach. Jej twarz wyglądała tak, jakby miała zaraz wybuchnąć.
– Do widzenia, panie Karcz – wydusiła w końcu. Obróciła się na pięcie i, rozjuszona jak byk, zniknęła za winklem.
Wojna oficjalnie się rozpoczęła.
„Powinienem ugryźć się w język – skarcił się. – Cholera jasna!”
Wykonał szybki obrót z zamiarem wyjścia ze szkoły i dosłownie wpadł na niską kobietę ubraną w fioletowy uniform z napisem „Gimnazjum nr 30”. Po lewej stronie miała zatknięty za pasek młotek i dwa śrubokręty. Biorąc pod uwagę jej wiek i ten konkretny rodzaj ubioru, była jak połączenie tradycji z nowoczesnością. Jedyna i niepowtarzalna Super Woźna.
– Przepraszam, pani Krysiu! – sapnął, umiejętnie ją wymijając, dalej trzymając ręce w kieszeniach kurtki.
Kobieta przyjrzała mu się uważnie.
– Pan nowy, prawda? Skąd pan wie, jak mam na imię? – zawołała.
Nie dała po sobie poznać, że była świadkiem całej rozmowy, która wywiązała się na pustym korytarzu przed chwilą.
– Wszyscy panią znają – rzucił przez ramię i w końcu wybiegł na zewnątrz.
Pani Krysia długo patrzyła w ślad za nim. W końcu uśmiechnęła się z niedowierzaniem i wyciągnęła swój wysłużony telefon komórkowy.
Informacje po szkole rozchodziły się naprawdę szybko.
NASTĘPNY ODCINEK:
ODCINEK 8. ROZDZIAŁ DRUGI