– Weźmiesz ode mnie kurczaczka na wychowanie? – pytam Szwagierkę.
– Oszalałeś ?! Jakiego kurczaczka?
– Wywiozłem moje kury do Stryja na zimę, bo zaraz jadę do USA, i jak je już wywiozłem, to okazało się, że jedna z nich zrobiła sobie nielegalne gniazdo za beczką w kurniku i wysiedziała późnego kurczaczka.
– To odwieź tego kurczaczka do Stryja.
– Nie zdążę, a ty jesteś akurat pod ręką i lubisz zwierzęta.
– Wcale nie lubię zwierząt, po prostu je ratuję, bo ludzie niszczą przyrodę.
– No wiem, wiem. Chciałem być miły w słowach…
– Miły?! TY? Ha, ha, ha..
– Bierzesz tego kurczaka, czy jak?
– Nie biorę! Sam sobie radź! Twój kurczak, twój problem.
***
Tydzień później byliśmy oboje na obiedzie u Stryja…
– I co? – pyta Szwagierka – Przywiozłeś tego kurczaka?
– Nie… Nie przeżyłby sam w kurniku. Było kilka zimnych nocy.
– Mogłeś go wziąć do domu.
– Nie będę mieszkał w domu z kurczakiem.
– A chciałeś, żebym ja mieszkała.
– Ty opiekujesz się zwierzętami, a ja je hoduję w celach spożywczych. To są dwa odrębne podejścia.
– To co z nim zrobiłeś?
Szwagierka była zaniepokojona, a Stryj słuchał zachwycony.
– Wystawiłem go na przynętę.
– Że co?!
– Kręcił mi się po posesji taki jeden lis. Lisy to juchy (słowo kociewskie, odpowiednik “ścierwa”). A w dodatku stryjaszek prosił mnie o czapkę z lisa na zimę.
– CO ZROBIŁEŚ TEMU KURCZAKOWI ???
– Ja nic. Lis go zeżarł.
– JAK TO ZEŻARŁ ???
– Normalnie. Lisy to juchy. Podkradają się i zżerają kury, kurczaczki…
Stryj siorbał pomidorową i był coraz bardziej zachwycony.
– DAŁEŚ BIEDNE ZWIERZĄTKO LISOWI NA POŻARCIE ???
– Ty nie chciałaś, a lis chciał. Lis to też zwierzątko.
– Wiesz, co. Bydlak jesteś i okrutnik!
– Ale w jakim sensie okrutnik? Przecież nakarmiłem dzikiego lisa. Nie cieszy cię to?
Szwagierka wyszła, co ucieszyło wszystkich. Dokładnie i dosłownie wszystkich, bo Szwagierka też była szczęśliwa, że wyszła.
– Strzeliłeś tego lisa? – spytał Stryj.
– Yhm – potwierdziłem łykając zupę.
– Przywiozłeś?
– Mam w bagażniku. Czapkę Ci ktoś zrobi? Bo ja już nie mam czasu za tym jeździć.
– Zrobi. Po prostu zostaw na werandzie, gdy będziesz odjeżdżał. A tego kurczaka przywiozłeś?
– Przywiozłem. Jest trochę zestresowany po tym jak lis próbował go wyjeść z klatki, ale poza tym będzie żył.
– Nie powiemy jej o tym nigdy, prawda?
– Yhm.