W tym roku choinkę kupiłem w sklepie meblowym.
Wcześniej kupowałem w Walmarcie, na Amazonie, albo sąsiedzi kupowali mi gdzieś i kładli na progu w dniu mego przyjazdu – jako prezent powitalny dla kogoś, kto się od lat spóźnia i przyjeżdża na święta, gdy już wszystkie choinki wyprzedane.
W tym roku zamówiłem w meblowym – z dostawą na oznaczony dzień. I właśnie przyjechała. Nie każdy sklep meblowy się tym zajmuje, ale nasz owszem. A czemu zamówiłem z meblowego? Ha! Wziąłem się na sposób – otóż wszystko co zamawiasz w meblowym jest “z wniesieniem do domu i montażem“. Zamówiłem więc największą choinkę jaką mieli. Choinka z rozmachem i zdecydowanie przekraczająca moje siły jeśli chodzi o podniesienie do pionu.
***
Przywieźli. Dwaj potężni murzyni.
– Ho, ho, ho… a kto Panu tak rozwalił porch?
– Wściekły Jack. Wczoraj… hm… demontował stare schody.
– Ho, ho, ho! Demontował dynamitem, czy buldożerem?
– Demontował… hm.. dokładnie. A dziś założy nowe!
– A poidło kto Panu tak rozwalił? Też Jack?
– Dziś przywiezie nowe.
– Coś jeszcze panu rozwalił?
– Kilka drobiazgów bez znaczenia. Też przywiezie. Ale bierzmy się do naszej roboty, OK?
Zdjęli choinkę z samochodu i pytają:
– Wnieść?
– Tak. I postawić tutaj.
– Jest trochę za wysoka.
– Wiem. Stawiajcie.
– Ale czubek będzie wygięty na suficie.
– Niech się wygnie. Tylko nie złamcie.
– Taką zagiętą pan chcesz mieć?? A jak pan zawiesi anioła? (W Ameryce na wierzchołku choinki wiesza się anioła.) Będzie oparty plecami o sufit, czy niżej, czy co?
– Wściekły Jack wytnie mi dziurę na ten czubek.
– Będziesz pan miał dziurę w dachu ??!
– Niee. Wściekły Jack dorobił mi tam świetlik z okienkami. Teraz jeszcze wytnie dziurę w suficie i gotowe.
Aż wyszli przed dom podziwiać. Na dachu rzeczywiście mam nowy błyszczący świetlik z szybkami na cztery strony świata.
– I to wszystko z okazji choinki? Cała ta dziura w dachu i konstrukcja? Wyszłoby taniej kupić mniejsze drzewko.
– Ten świetlik chciałem mieć zawsze. Wpuści trochę słońca zimą, a latem odciągnie gorące powietrze z domu. Okienka się uchylają, jak w szklarni. A po świętach chcę tam wstawić figurkę Maryi, żeby strzegła domu od wichrów, ognia, wojny i Kojotów.
Pokazałem im figurkę przywiezioną z Guadalupe stojącą na krześle przy drzwiach.
– Sprytne, powiem panu, sprytne. Gdy Kojoty zobaczą Guadalupanę, będą się trzymać z daleka.
– Wiem.
– Są bardzo religijni, a do tego przesądni.
– Wiem.
– Może ja bym sobie coś takiego walnął? Koło nas Kojoty jeżdżą co noc. Tylko, że ja jestem baptysta…
– Wiem.
– Tak? A skąd?
– Widział pan tu kiedyś murzyna-katolika?
– Ho, ho ho. Sprytnie pan kombinujesz.
– To co, skusi się pan na Maryję? Załatwię panu. Podaruję w prezencie!
Murzyn drapał się chwilę po łysej głowie…
– Maryja to nie za bardzo, może dam jakiegoś anioła?
– No właśnie to jest u was, baptystów, nielogiczne: anioła na choince możecie wieszać, ale Maryi już nie.
***
Ostatecznie wyszło tak: murzyn pogadał ze swoim pastorem, pastor powiedział, że nie ma nic złego w wystawianiu figurek Maryi jeśli mają zapewnić bezpieczeństwo, lecz absolutnie nie wolno się do Maryi modlić. Do Wściekłego Jacka zaczęły spływać zamówienia na kapliczki w dachu, a ja… zapoczątkowałem w ten sposób nowy trend architektoniczny – do tej pory mieliśmy tu świetliki wyłącznie na stodołach – jako wentylację.
***
Teraz moja zbyt wysoka choinka stoi prosto, czubek z aniołem wychodzi ponad sufit i widać go z zewnątrz poprzez świetlik. Idą święta. I to takie, gdy nawet Kojoty nie pracują. A po świętach wstawię tam Guadalupanę.
PS
Kojoty to członkowie meksykańskich gangów przerzucających ludzi przez granicę. Bardzo niebezpieczni. Niewielu rzeczy się boją. Jedną z nich jest Maryja z Guadalupe.