POPRZEDNI ODCINEK:
ODCINEK 3: PROLOG 01
– Przepraszam, kochani – głos profesor Teresy Cichej można by opisać na wiele sposobów, ale na pewno nie był cichy. – Przestańcie gadać! NA-TYCH-MIAST!
W klasie momentalnie zrobiło się spokojniej. Równie dobrze ktoś mógłby uderzyć ręką w biurko – efekt byłby ten sam. Tylko że w przypadku pani Teresy ta metoda nie była potrzebna. Wystarczyła ta groźba w jej spojrzeniu i niczym niewzruszona postawa kobiety, która po prostu wie, co robi.
– Chciałabym, żebyście poznali nowego nauczyciela od historii – zaczęła spokojnie, kiedy już upewniła się, że prawie trzydziestoosobowa grupa piętnastolatków poświęca jej wystarczająco dużo uwagi. – Niech pan powie coś o sobie.
Robert Karcz, który dopiero niedawno przyjechał do miasta i nawet nie zdążył porządnie rozpakować wszystkich rzeczy, spojrzał na profesor Cichą, jakby czekał na dodatkowy sygnał. Kobieta jednak stała tam po prostu jak posąg i przewiercała go spojrzeniem.
– Słucham? – zapytał w końcu, a część uczniów, przyglądających się wszystkiemu z narastającym zainteresowaniem, zaczęła cicho chichotać.
– Proszę coś o sobie opowiedzieć – powtórzyła.
– Prze… przepraszam – wydukał, a następnie zwrócił się do tłumu żądnych krwi nastolatków. – Nazywam się Robert Karcz…
„i pracuję w zawodzie nauczyciela od kilku minut”, dodał w myślach.
– …i mam nadzieję, że nadchodzące dwa semestry, które spędzimy razem… będą…
Chwila wyczekiwania.
– …bardzo… ciekawe. I że wielu rzeczy się nauczymy… od siebie nawzajem.
Kiedy z jego ust wypłynęło ostatnie słowo, odetchnął z ulgą, ale profesor Cicha nie podzielała jego entuzjazmu. Po prostu dalej na niego patrzyła, a kiedy okazało się, że naprawdę nie ma nic więcej do powiedzenia na swój temat, zacisnęła usta tak mocno, że zamieniły się w ledwo widoczną kreskę.
– Pan Robert wydaje się bardzo skromnym człowiekiem – zaczęła niechętnie. Każde słowo artykułowała z mocnym akcentem, a słowo „skromny” w jej ustach miało podobny ciężar jak na przykład „bezczelność”. – Na pewno zainteresuje was fakt, że…
– Nie jestem prawdziwym nauczycielem – przerwał jej w pół słowa. – Pani Cicha na pewno ma to na myśli…
– To co pan tu robi? – zapytała dziewczyna z czarnymi włosami w koszulce z logiem jakiegoś zespołu rockowego.
Jej bezpośredniość zbiła go na chwilę z tropu.
– Mam wykształcenie pedagogiczne, to były moje pierwsze studia – wyjaśnił. – Ale później oddałem się swojej pasji, czyli archeologii…
– Pan Karcz właśnie wrócił z Egiptu – poinformowała klasę profesor Cicha, a później spojrzała na niego triumfująco.
Słysząc o Egipcie, Robert zazgrzytał zębami. Od razu pomyślał, jak wielką plotkarą okazała się jego siostra, która – wykorzystując swoje nieocenione znajomości – załatwiła mu tę pracę. Oczywiście w zastępstwie i oczywiście za śmieszne pieniądze.
– Może opowie pan dzieciom o Egipcie albo o archeologii…
– Tak. Zrobię to… w swoim czasie…
– Czym się pan zajmował w Egipcie? – zapytał kolega z ławki czarnowłosej dziewczyny. On sam miał włosy marchewkowe, z grzywką opadającą na czoło.
– Pracowałem na wykopaliskach– odpowiedział.
– To dlaczego przyjechał pan tutaj i został nauczycielem?
Znowu zazgrzytał zębami.
Profesor Cicha przyglądała się wszystkiemu z satysfakcją, co naprawdę dało mu do myślenia.
– Bo uwielbiam dzieci – odparł, na co uczniowie zareagowali salwą śmiechu.
– Mam na myśli młodzież, oczywiście. Dzieci są w przedszkolu… Miałem na myśli…
Co właściwie miałem na myśli? – zastanowił się. Zrozumiał, że musi uważać na każde słowo. Kiedy już chciał coś powiedzieć, Teresa Cicha podeszła do niego.
– Proszę ich uczyć, a nie rozbawiać – szepnęła, a później zwróciła się do uczniów. – Mam nadzieję, że dacie szansę panu Robertowi. Na pewno poopowiada wam ciekawe rzeczy z dziedziny archeologii… prawda?
– Wątpię, czy mieliby ochotę słuchać o propedeutyce, etnografii społeczeństw pierwotnych, antropologii fizycznej, geomorfologii czy petrografii – rzucił jakby od niechcenia. – Ale oczywiście, jeżeli ktoś będzie miał ochotę…
Cicha spiorunowała go wzrokiem i natychmiast ucichł, tak samo jak uczniowie.
Nie wiedzieć czemu, skojarzyła mu się z jadowitą kobrą.
– Najwyraźniej ich pan nie docenia – stwierdziła, a później znowu cała jej uwaga została poświęcona uczniom. – Kochani, zostawiam was z nowym nauczycielem. Jeżeli będziecie mieli jakieś pytania albo problemy, pamiętajcie, że jestem w pokoju nauczycielskim.
To powiedziawszy, ruszyła zdecydowanym krokiem do drzwi, obrzuciła wszystkich niby przelotnym, ale jednak wnikliwym spojrzeniem i wyszła.
– Rozumiem, że pani Teresa to wasza wychowawczyni, prawda? – spróbował zacząć rozmowę. Postanowił w żaden sposób nie nawiązywać do tego, że wilk, o którym była mowa, przed chwilą ewidentnie próbował go zdyskredytować przed całą grupą dzieciaków, których nigdy wcześniej nie widział na oczy. Wiedział jedno: ta kobieta go nie lubiła.
– Wychowawczyni? – powtórzył pytanie. Odpowiedziało mu kilka przytłumionych głosów.
– Miła pani – ciągnął, szukając w spojrzeniach nastolatków jakichkolwiek oznak zrozumienia. Ponieważ nie było żadnej reakcji, westchnął, podszedł do biurka i zerknął na dziennik, otwarty na liście obecności.
– Sądzę, że powinniśmy na początek połączyć przyjemne z pożytecznym. Sprawdzimy obecność i każdy z was opowie mi coś o sobie, dobrze?
Przeleciał wzrokiem listę uczniów
– Ania Trzmiel. Jest z nami Ania?
Z miejsca na końcu sali wstała ładna dziewczyna z blond włosami.
– Nazywam się Ania – zaczęła. – I nie mam na swój temat nic do powiedzenia.
Cała klasa znowu wybuchnęła śmiechem, a Ania Trzmiel, podbudowana reakcją rówieśników, uśmiechnęła się triumfalnie i z powrotem usiadła na swoim miejscu.
Robert znowu zazgrzytał zębami. Wiedział, że jeżeli tak dalej pójdzie, to do końca pierwszego semestru w tej szkole zetrze zęby w pył.
– Dobrze. Może zaczęliśmy ze złej strony. Słuchajcie, może opowiecie mi coś o swoim mieście? Legnica wydaje mi się interesująca, ale szczerze mówiąc, nie zdążyłem jej dobrze zwiedzić… Są tu jakieś miejsca godne polecenia?
Odpowiedziała mu martwa cisza.
– Dobrze… W takim razie, może macie jakieś pytania do mnie? Jak już wiecie, oprócz tego, że jestem pedagogiem, skończyłem też studia archeologiczne. Bardzo ciekawe.
Cisza.
– Ktoś z was chciałby być archeologiem, jak skończy… gimnazjum, a później liceum?
Odetchnął w duchu. Zreflektował się w ostatniej chwili. W pierwszym momencie chciał inaczej sformułować pytanie i zapytać: „czy ktoś chciałby być archeologiem, jak podrośnie?”. Zemsta tych dzieciaków na pewno byłaby potworna.
Czuł to już teraz.
– Nikt nie chce nic powiedzieć? – naciskał. – Na pewno nie macie żadnych pytań?
– Ja miałem – odparł chłopak z rudą grzywką. – Dlaczego archeolog zaczyna pracować jako nauczyciel? Chodzi o pieniądze? Nie ma pan pracy w zawodzie?
Karcz tylko zacisnął pięści.
– Potrzebowałem odpoczynku. Podróżowanie po świecie potrafi być bardzo męczące… Zresztą zostałem nauczycielem, ale jak już pewnie zdążyliście zaobserwować, czy też wywnioskować ze słów profesor Cichej…
– Tak?
– Nauczycielem w zastępstwie. Będę was uczył…
„i kilka innych klas, niestety” – dodał w myślach.
– … tylko przez dwa semestry – dokończył szybko. – Nawet się nie spodziewacie, jak szybko i interesująco minie nam ten czas.
Uśmiechnął się, ale tym razem nawet uśmiech nie pomógł.
– Ktoś jeszcze ma jakieś pytania?
Na końcu klasy podniosła się samotna ręka.
– Tak?
– Mam jedno pytanie…
– Zamieniam się w słuch.
– Ma pan konto na fejsie?
– Przepraszam, gdzie? – zdziwił się.
– Na Facebooku – wyjaśnił głos. – Nawet mój dziadek ma konto.
Robert już chciał jakoś zareagować, ale uczniowie znowu ryknęli śmiechem.
„Tylko dwa semestry – pomyślał. – Tylko dwa. Minie jak z bicza strzelił”.
Niestety. Nie podejrzewał, jak bardzo może się mylić.
NASTĘPNY ODCINEK