Oto wieści z Paragwaju:
Produkcja matero trwa, a nawet wre. W czasach kryzysu produkcję trzeba wzmagać, a nie wygaszać. Wzmagam więc. Produkuję więcej, a nie mniej.
Kupiliśmy drewno – szlachetne palo santo sprowadzone z Gran Chaco.
Inni robią naczynia do picia yerby oszczędnie, z tykwy (fuj – smakuje, jak z tekturowego kubka) lub z ceramiki (nie pachnie, a palo santo pachnie przepięknie), lub z drewna wprawdzie, ale to nie jest palo santo tylko inne – tańsze – i wtedy matero pachnie deskami, a ma pachnieć PALO SANTO.
Moje naczynia produkują Indianie i robią to ręcznie – manufaktura. Czemu? Przecież to drożej. Ha! Palo santo jest w Unii zakazane i wolno je sprowadzać tylko, gdy są to wyroby rękodzieła indiańskiego. W przeciwnym razie sprowadzałbym do Polski belki, a potem na tokarce robił naczynia tanio i szybko w RP.
Dlatego u innych jest tanio i szybko, a u mnie drogo i porządnie.
Od lat marzę o tym, by matera kosztowały po 50 zł sztuka – wtedy na tę inwestycję stać byłoby studenta, a wśród studentów yerba mate bardzo popularna, bo pozwala się uczyć nocami i nie zasnąć.
Na razie 50 zeta to cel nieosiągalny, bo palo sano + unijne zakazy importu + rękodzieło koniecznie z Paragwaju… dodajcie to sobie sami i wychodzi 89 zł. a nie 50.
No ale walczymy, a produkcja wre.
baj
wc