Urodziłem się w lesie, więc to chyba nic dziwnego, że piszę o nim i o Zwierzętach. Jedno z pierwszych wspomnień z wędrówek po leśnych ścieżkach to rozmowa właśnie ze Zwierzętami. Miałem może trzy lata, biegłem przez las i wymieniałem grzecznościowe uwagi ze skaczącymi wzdłuż ścieżki dwiema Wiewiórkami. Moje spotkania z leśnymi mieszkańcami zawsze miały pewien metafizyczny aspekt. A to Borsuk zatrzymał się na leśnej przecince, żeby mi się przyjrzeć, chociaż o tej porze, czyli w południe, powinien raczej leżeć w norze. A to Łasica falującym ruchem przebiegła mi drogę w samym środku warszawskiej Pragi. A to wrześniowy koziołek Sarna dał mi się wywabić na polanę przy domu, ponieważ udatnie imitowałem jego zaczepne „szczekanie”. Inna rzecz, że chyba powiedział mi coś obraźliwego, kiedy się zorientował, że nie ma tu żadnego sarniego konkurenta.
Nie jestem zbyt zachwycony ludźmi, więc stworzyłem świat, w którym Zwierzęta uczą nas właściwych zachowań społecznych, a nie są, jak w bajkach ezopowych, symbolami ludzkich przywar. Samo określenie: dzikie zwierzę mówi o naszym stosunku do tych, które żyją wolne, na swoich warunkach, i nie poddają się kontroli. Jakie to ludzkie, nazwać kogoś pejoratywnym określeniem, skoro nie daje nam się podporządkować. Można mi zarzucić, że, dla odmiany, zbytnio je uczłowieczam, ale to akurat mój świat – taki stworzyłem. Zwierzęta mają imiona i nazwiska i są przykładem, jak mówi psychologia, modelowania zachowań, które można omawiać w szkole lub w rodzinach. Nie wykluczam tego, bo książka z założenia jest familijna, ciekawa dla dzieci i dorosłych.
Mnie w każdym razie bardzo się podoba, bo po części są to spisane opowieści o codzienności w lasach Na Zaborach, przekazywane mi przez ich mieszkańców – Zwierzęta z łąk, borów i znad rzek. Taka była umowa z panem Borsukiem, który pewnego lata, w południe, przekroczył moją ścieżkę i popatrzył mi w oczy.