Do Peru jechaliśmy nakręcić dziewięć odcinków w trzy tygodnie – tempo doskonałe. Znałem teren, wiedziałem czego chcę, a niektóre scenki miałem zaplanowane na długo przed wyjazdem, bo… znałem teren i ludzi, wiedziałem, gdzie będzie ładne słońce rano, a gdzie balanga o zachodzie.
Mieliśmy nakręcić odcinków dziewięć w trzy tygodnie, ale robiliśmy radykalnie szybciej – została kupa czasu. I co dalej? Będziemy łazić po knajpach w Cuzco, czy jak?
– Chłopaki, jedziemy do dżungli! – zarządziłem.
– Tu nie ma dżungli.
– Jest! W Puerto Maldonado i tam pojedziemy!
– Ale to kawał drogi. Pod granicą z Boliwią – powiedział Makos.
(Makos to przyjaciel, od wielu lat kierownik moich produkcji telewizyjnych, montuje odcinki, pisze ze mną scenariusze i organizuje wyjazdy = Kierownik Ekipy.)
– Maldonado jest daleko, ale mamy czas. Nakręciliśmy wszystko, a teraz… Jedziemy do dżungli i nakręcimy jeszcze więcej. Zobaczycie.
– A co tam jest w tym Maldonado?
– Nic.
– To co będziemy kręcić?
– Wszystko!!! Wielkie ryby z rzeki Rio Madre de Dios, kakao, które rośnie dziko. A poza tym Krzysiek nie widział dżungli.
(Krzysztof Praszkiewicz, przyjaciel, zaczynaliśmy razem w radiu Kolor, od dźwięku, teraz montuje też obraz, wszystkie moje filmy, a do Peru pojechał nagrać mi porządny dźwięk po tym, jak narzekał na jakość roboty poprzednich dźwiękowców w ekipie.)
– Ja się do dżungli nie pcham – powiedział Krzysiek. – Mnie już to górzyste Peru zadowala. Jestem zachwycony. Jestem pierwszy raz za oceanem. Jest OK bez żadnej dżungli.
– Od trzydziestu lat słuchasz moich opowieści o dżungli, montujesz filmy z dżungli, czytasz moje książki, to musisz raz zobaczyć dżunglę na żywo, żebyś potem wiedział co i jak. Jedziemy! Najwyżej nic nie nakręcimy. No bo co? Mamy tu siedzieć w Cuzco? Już tu wszystko widzieliśmy. A wracać wcześniej do Polski nie mam zamiaru i wam się też nie opłaca, bo stracicie wasze filmowe dniówki.
Pojechaliśmy. Krzysiek pomacał dżunglę. Był moją inspiracją do odcinka „Nie chcecie tam być”. Nagraliśmy też odcinek o kakao i czekoladzie oraz mój ulubiony: „Peru od tyłu”.
***
W drodze powrotnej do Cuzco operator kamery, który jest w ekipie nowy, ale wpasował się od razu i jest SUPER za kamerą, oraz SUPER poza kamerą – doskonały kompan – no więc operator Bassel w drodze powrotnej mówi tak:
– W Puerto Maldonado oraz po drodze miało nie być NIC. Szef nakłamał.
– Nie nakłamałem. Kiedy tam byłem poprzednio, nie było nic.
– A kiedy Szef tam był poprzednio?
– A… z piętnaście lat temu, gdy płynąłem z Boliwii kauczukowym szlakiem Fitzgaraldo.
– No, ale nakręciliśmy kilka ciekawych filmów, więc co to za NIC?
– To taka moja specjalizacja. Jadę celowo w miejsca, gdzie nie ma nic. I przywożę COŚ. Całą masę czegoś. To kwestia optyki: większość ludzi w dżungli widzi liście, które wszystko zasłaniają. Ja patrzę pomiędzy liśćmi. Na to, co się kryje w głębi.
– I co?
– I czasami za tymi liśćmi rzeczywiście nic nie ma. Ale… czasami jest.
– Czyli jechaliśmy w ciemno?
– W zasadzie tak. Każda wyprawa do dżungli jest wyprawą w ciemno. Ryzyko zawodowca.
– Czyli mógł szef umoczyć, bo koszta były wyższe, niż gdybyśmy ten czas przesiedzieli w knajpach Cuzco.
– Niezupełnie. Mój plan minimum był taki, że wam fundnę porządną wycieczkę w nieznane. A przy okazji sam się przejadę. Naprawdę chciałem, żeby Krzysiek zobaczył dżunglę. I pan też. Bo… mam kolejne plany. I powiedzmy sobie uczciwie: gdybym wam zaproponował od razu wyjazd do dżungli na kilka tygodni, na jakieś Borneo, to byście się długo zastanawiali, czy dacie radę. A teraz? Wiecie, że dacie radę!
– Taki z szefa altruista?
– Niezupełnie. Jestem szefem wyrachowanym. Bo… teraz wy wiecie, że dacie radę, a gdybyście mi próbowali opowiadać, że nie dacie rady, to nie uwierzę, bo was sprawdziłem i ja też wiem, że dacie radę. Więc stawki za następny wyjazd do dżungli będą takie same, jak za obecny miły pobyt w Cuzco.