Fachowa i CIEKAWA opowieść o prawdziwym Palo Santo.
Bo gatunków drzew nazywanych potocznie “palo santo” jest wiele i łatwo się oszukać.
Mam kumpla dendrologa (Marcin Makocki – autor poniższego tekstu o drewnie). Spotkałem Go w pociągu z Poznania do Warszawy. Jechał na wakacje do krajów egzotycznych. Zagadał i wkrótce potem obaj wylądowaliśmy w Kongo, gdzie pomógł mi nakręcić kilka odcinków “Boso przez świat”. Bez Niego bym nie pojechał do Kongo i nie nakręcił filmów o tropikalnym drewnie, o tartaku w Afryce, o tym jak w środku dżungli, gdzie nie ma żadnej drogi dojazdowej wyciąć i wyciągnąć w stronę cywilizacji pień grubości takiej, że piętnastu chłopa go nie obejmie rękami. Jak wyciąć i się przy tym nie zabić.
***
Doktorat z nauki o drewnie i drzewach MM robił w tropikalnych puszczach Meksyku. Gadał po hiszpańsku z takim akcentem jak trzeba i usłyszał mnie w “Boso…” – że gadam tak samo jak On – dlatego zagadał wtedy w pociągu i kumplujemy się od tamtego czasu.
Pojechaliśmy razem do Kongo, później sprowadził mi drewno z Gwatemali na podłogę do gabinetu i do Kajuty, potem jakoś tak samo się stało i pojechaliśmy razem do Paragwaju uruchomić produkcję naczyń do picia mate ( tzw. matero).
MM to kumpel i “socio” w interesach. Razem sprowadzamy najlepsze yerby z Paragwaju i razem produkujemy matera z PRAWDZIWEGO palo santo. Bo wiele drzew tak nazywają, ale prawdziwe palo santo – pachnące jak należy, ciężkie, z naturalnymi olejami, odporne na zgniliznę – takie drewno jest jedno, konkretny gatunek z osobną łacińską nazwą, i dziś da się je sprowadzać JEDYNIE I WYŁĄCZNIE z gran Chaco w Paragwaju pod warunkiem, że to co sprowadzamy to rękodzieło indiańskie.
Poprosiłem MM o fachowy, a jednocześnie CIEKAWY tekst o palo santo. Oto on: