Znajomek z Pelplina dom postawił, skrzynkę na listy dostał ode mnie porządną, a teraz robi bramę.
Ja ludziom w prezencie na nowy dom skrzynki kupuję. Taki patent. Bo co kupię? Flaszkę na parapetówkę? Wypije się i się zapomni. Klamki mu kupię? Sztapel kafelków do kuchni? Na parapetówkę nie wiadomo co kupić, a to przecież ma być coś na nowy dom. I ludzie kupują różne głupoty, jakiś obrazek na ścianę śliczny, a potem to musi wisieć w naszym nowym domu, bo znajomy przyjdzie i będzie szukał po ścianach, gdzie wisi. Więc wisi, ale nam nie pasuje, ale wisieć musi, więc wisi.
Ja kupuję skrzynki na listy. Praktyczne i… mało kto budując dom myśli o skrzynce, bo ona na zewnątrz. Ha!
Płotu jeszcze nie ma, a skrzynka już bywa potrzebna, gdyż pod nowy adres zaczynają pisma przychodzić i od razu urzędowe (fuj). Płotu nie ma, bo jeszcze wykańczamy sobie, z naszego punktu widzenia ważniejsze, toalety, a pismo wsadzone gdzieś tam, przez listonosza ginie i kłopot jest.
A tak – WC podarował skrzynkę, to się ją wiesza na płocie tymczasowym i jest POŻYTECZNA.
***
Wracając do bramy – wziął się z Ojcem swoim do spawarki i robi. Przysłał mi zdjęcia i stwierdziłem, że bardzo dobra brama – trochę jak do sejfu bankowego lub do koszar nuklearnych. Prosta i mówiąca napastnikom: WON. Won, bo sztachetą dam, taką jak ta bramowa.
A on mi na to tak: Brama musi być fest, bo te marketowe prześcieradła nie przemawiają do nas.
Tak napisał – “marketowe prześcieradła” – i ma rację.