Od lat na różnych targach podchodzą do mnie muzycy jazzowi. Wielu pamiętam z twarzy lub nazwiska. Ściskają ręce, przytulają się, wspominają mojego Ojca i przelewają całą swoją miłość do Niego na mnie. Na Targach Turystycznych w Warszawie byli kolejni… np. Pan Dąbrowski.
Mój Ojciec – Stanisław Cejrowski – w branży jazzowej był… WIELKI, a po tej stronie żelaznej kurtyny był NAJWIĘKSZY. I… to jest mój spadek po Nim. Ojcu należy się coś ode mnie. Jemu należy się, abym ja pociągnął, żeby nie umarło razem z Nim. Ma żyć! Bo był WIELKI.
W domu mam wszystkie winylowe płyty Ojca, jazzu słuchałem jeszcze przed urodzeniem i… LUBIĘ, nie znam się, ale lubię. Na muzyce country też się nie znałem, ale lubiłem i robiłem bardzo dobre audycje z… miłości. Latino (“Audycja podzwrotnikowa” w Trójce) podobnie.
Moim zadaniem na kolejne lata jest skonsumować tę moją miłość do jazzu, podziw dla wielkości Ojca i miłość muzyków, którzy miłość do Niego przelewają na mnie. To nie jest jeszcze żaden konkretny pomysł – raczej przeczucie. Proszę o tym pomyśleć i coś zaproponować – coś nowego, twórczego, kolejne nieznane KOMPLETNIE oblicze WC. Gdy mnie ludzie pytają za kogo się mam, odpowiadam, że jestem bladym cieniem mojego Ojca. Ludzie nie dowierzają, a ja Państwu mówię, że to prawda i… potwierdzi to każdy muzyk jazzowy, który znał mojego Ojca.