Nie muszę się zastanawiać nad odpowiedzią. Ani z Amazonii, ani te zrobione pośród ludożerców, najlepsze zrobiłem w Jeruzalem. Państwo też chwalą, że bardzo dobre, choć przecież nie egzotyczne. Nie są to opowieści teologiczne, ani nie są historyczne – chciałem pokazać Jeruzalem mojej Babci oraz moim ukochanym Ciotkom, które nigdy tam nie pojadą. I pokazałem tak, żeby się czuły, jakby tam były osobiście. Jadły ze mną, potykały się o tłum ze mną i przeszły ze mną kamień po kamieniu całą Drogę Krzyżową. To DVD jest dla nich w prezencie, zrobione z miłością i wdzięcznością za to, że starały się mnie porządnie wychować.
Ostatni odcinek nigdy nie poszedł w TV i nie do TV był nakręcony. Poprosiłem operatora by włączył kamerę przy pierwszej stacji Drogi Krzyżowej, a potem przeszedł całą trasę na Golgotę w swoim tempie oglądając wszystko przez kamerę. Bez mojego komentarza, z naturalnym dźwiękiem otoczenia, z harmidrem arabskiego bazaru, odgłosami wycieczek i śpiewu pątników. I to jest mój najlepszy scenariusz i najlepszy film z serii “Boso…”. Nie sądzę, bym kiedykolwiek w przyszłości zdołał wymyślić coś lepszego.
PS
A poza tym ten ostatni odcinek, to kwintesencja filmu dokumentalnego i gdybym chodził do Szkoły Filmowej, to ten właśnie odcinek “Boso…” przedstawiłbym komisji, jako moją Pracę Dyplomową.