Mój największy bestseller i klasyk. Na rynku od 18 lat i wciąż mocno ciągnie. Zeszło ponad pół miliona egzemplarzy, a my nadal drukujemy.
Przygodowa, podróżnicza i pełna humoru – ludzie śmieją się na głos.
Wszystko co opisałem zdarzyło się naprawdę, a brzmi jak powieść. I czyta się dobrze po kilka razy. Jeżeli ktoś tego nie ma, kupcie mu w prezencie.
Po latach dumny jestem z języka. To przy pisaniu Gringo wśród dzikich plemion ustanowiłem swój język i od tamtej pory stosuję. Ta sztuczka jest prosta do opowiedzenia: kiedy ktoś czyta, ma w głowie słyszeć mój głos – jakbym mu osobiście opowiadał. Czytasz z zadrukowanej kartki, a działa na ciebie jak audiobook.
Sztuczka prosta do opowiedzenia, ale trudna w realizacji. Moje książki piszę latami i to nie jest przesada. Zapisanie samej historii, która przecież zdarzyła się naprawdę w jakiś konkretny sposób – to proste. Zapisuję więc, a potem przez kilka lat szlifuję tekst na błysk tak, aby… w twojej głowie słuchać było mój głos, jakbym Ci to opowiadał do ucha, tu i teraz. Wypracowanie tego stylu to kupa roboty. Trzeba się ciężko napracować, żeby się potem tak lekko czytało.
Moja Mama nigdy nie wierzyła w moje opowieści z wypraw do dzikich plemion. I to był w zasadzie komplement – przeżyłem coś NIE DO WIARY. Coś tak niesamowitego, że moja własna Mama nie jest w stanie uwierzyć synowi, że nie zmyśla. A potem, najczęściej z okazji jakichś świąt, czy rodzinnej imprezy, przywoziłem slajdy, gasiłem światła i na ścianie salonu wyświetlałem zdjęcia z tych moich wypraw i przygód „nie do wiary”. I wtedy Mama już musiała uwierzyć. Kręciła głową i mówiła, że mnie więcej na żadną wyprawę nie puści. To było w czasach, gdy nie kręciłem filmów z serii „Boso…”.
A jak powstała ta książka?
Dawno dawno temu w roku 1996 zostałem wszędzie w Polsce zbanowany. Wcześniej miałem w TVP popularny show „WC Kwadrans”. Oglądało to 2 miliony ludzi w każdy piątek, a treści głosiłem takie, za które dzisiaj likwidują ludziom konta na Twitterze. Wszystko niepoprawne i prosto z mostu. Po dwóch latach nadawania mnie wywalili, gdy oglądalność przekroczyła poziom 3,5 miliona widzów. I zbanowali mnie wtedy wszędzie. Nie mogłem nawet zapowiadać koncertów country na Pikniku w Mrągowie – takim byłem wrogiem systemu i porządku. Usuwały mnie kolejno wszystkie instytucje: tygodniki, rozgłośnie radiowe, nawet sali na występ w Domu Kultury nie dało się zabukować. Byłem na czarnej liście.
Wróciłem więc do tego co robiłem wcześniej – zniknąłem z Polski i wznowiłem na dużą skalę wyprawy do dzikich plemion. W przerwach pomiędzy wyprawami pisałem książkę.
W roku 2002 i zacząłem szukać wydawcy. Każdy mi odmawiał. Dziś kilku wielkich pluje sobie w brodę, że przegapili taki mega bestseller, ale wtedy nawet nie czytali moich wydruków – wystarczało im trefne nazwisko na okładce i rzucali Gringo… w kosz.
W National Geographic mi powiedzieli, że najpierw muszę się zdecydować czy jestem podróżnikiem, czy politykiem i zaprzestać wypowiadania się na tematy społeczne.
U innego wydawcy miałem propozycję wydania pod pseudonimem i najlepiej żeńskim. Porąbało ich? Mój wieloletni dorobek mam sprzedać jako jakaś nieznana nikomu zmyślona pani Helenka? NIE. Nazwisko mam dobre, po Ojcu i Dziadku. Nie będę się ukrywał. Wiedziałem, że Gringo wśród dzikich plemion to tekst doskonały, dzieło mego życia, a do tego pisarska trampolina i emerytura. Tę książkę będą czytać ludzie z wypiekami na twarzy jeszcze za sto lat, gdy was już tu nie będzie!
Pewnego dnia w roku 2003 jeden z pracowników maleńkiego wydawnictwa „Bernardinum” zachorował na grypę. Leżał z gorączką i nie miał siły wstać po nic do czytania. Sięgnął pod łóżko, gdzie odłożył wydruk „Gringo…”. Po co odłożył? Czemu pod łóżko? Miał za daleko do kosza?
Zaczął czytać i już się nie oderwał do samego końca. Rano wziął za telefon, zadzwonił do swojego szefa i wychrypiał do słuchawki MUSIMY TO WYDAĆ, DZWOŃ DO CEJROWSKIEGO. Książka trafiła do księgarń jeszcze w tym samym roku w dniu moich urodzin. Ale… Nie do wszystkich. EMPiK stanowczo odmówił dystrybucji tego… czegoś z moim nazwiskiem na okładce. Nie to nie. Po roku, gdy się zorientowali jak mocno ta książka sprzedaje się u konkurencji poprosili, by wstawić także do nich.
Jeździłem wtedy po kraju z występami już jako pisarz. Po 7 latach na czarnej liście, ludzie odkryli, że WC to nie tylko „WC Kwadrans”, ale także podróżnik, który umie doskonale opowiadać. W ciągu roku od wydania Gringo wśród dzikich plemion objechałem z występami całą Polskę i z bagażnika mojego samochodu sam, bez księgarń sprzedałem 20.000 egzemplarzy. Tak się zaczęła legenda. I trwa.
Czy ja się chwalę?
Oczywiście! A kto w opisanej powyżej sytuacji miał mnie pochwalić? Wtedy nie było chętnych do chwalenia pana WC – byli wyłącznie niechętni. Wciąż jest ich sporo, bo nigdy nie zastosowałem się do porady tej mądrali z National Geographic.
Więc owszem chwalę się książką Gringo wśród dzikich plemion, ale nie dlatego że jestem megaloman (jestem, ale to osobny temat i… cześć trudnego życiorysu). Chwalę się SŁUSZNIE, bo ta książka jest obiektywnie świetna, napisana językiem wybitnym, barwnym, pełnym humoru, a do tego mądra. Podnosi z fotela, dodaje ducha, a śmiać się przy niej będziecie tak, że aż wam z nosa bąble pójdą. Śmiać się przy niej będziecie na całe gardło. I bardzo wieli z Was zaraz po zakończeniu, zacznie czytać od nowa.
RÓŻNE WYDANIA „Gringo wśród dzikich plemion”:
2003-2021 – kilkanaście kolejnych wydań w twardej oprawie w wydawnictwie Bernardinum i nadal drukujemy kolejne co roku
2006 – wydanie w miękkiej oprawie – firma Zysk i s-ka
2011 – wydanie w „złotej” oprawie twardej – z okazji przekroczenia nakładu PÓŁ MILIONA egzemplarzy
2014 – wydanie w USA (po polsku) dostępne na Amazon.com
2015 – wydanie w języku czeskim – dostępne w Czechach i na Słowacji – wydawnictwo Beskydy
2016 – wydanie podzielone na 4 tomy – dla Poczty Polskiej
2018 – e-book w wydawnictwie Bernardinum
Nigdy tego nie robię, ale teraz muszę i z wypiekami na twarzy siadam do klawiatury, żeby Ci podziękować za „Gringo wśród dzikich plemion”. Aż się wstydzę, ze dopiero teraz po nią sięgnąłem.
Serdecznie pozdrawiam, Wojtek Billip
Łomatko, od czego by tu zacząć. To książka mądra, ciepła i pełna obiektywizmu. Prawdziwa książka badacza a nie wsadzacza nosa. Właściwie czytając ją można zrozumieć wszystko. Także to czemu prowadzisz programy w tvn-style;). Zbieraj kasę, gdzie chcesz i zasuwaj na kolejne wyprawy. Ile w Tobie pasji, chęci zrozumienia tych ludzi, prawdziwie antropologicznego, naukowego podejścia. I Ty z Twoim potężnym ego skromnie wycofany do roli wnikliwego obserwatora. Jaka pokora, jaka Miłość do tych ludzi.
Poza tym dużo wiedzy, wytrwałości, humoru i hartu ducha-prawdziwy z ciebie Podróżnik, przez naprawdę duże P. Stosujesz też złota zasadę solidnego badacza: żeby coś zbadać jakim jest nie można najpierw tego zmieniać- to pracochłonne i trudne, ale widać po lekturze Twojej książki, że warto.
Rób Se co chcesz, ale tylko po to, żeby szybko jechać na kolejna wyprawę, a ja obiecuję nadrobić zaległości w lekturze pozostałych książek, każdą Ci po amatorsku, ale od serca zrecenzuję (chcesz, czy nie chcesz).
-
Koszula egzotyczna beżowa250,00 złOceniony 4.43 na 5 na podstawie 7 ocen klientów
-
Gringo wśród dzikich plemion40,00 zł
Masz już “Gringo wśród dzikich plemion”?
Zobacz inne książki Wojciecha Cejrowskiego:
-
Piechotą do źródeł ORINOKO40,00 zł
-
Wyspa na prerii40,00 zł