Dostałem foto z pola.
Pakuję trzy walizy, bo zaraz lecę do PL.
Jestem stęskniony jak cholera.
Ucałuję tę moją ziemię i kłos na polu przytulę, gdy tylko dojadę.
Z radości zapłaczę.
Męska łza nie jest ckliwa.
Nie jest też słabością.
Męska łza jest najczystszą miłością.
Nie – nie piszę wiersza. Czasami rytmizuję wypowiedzi.
Kto czyta moje książki (pisane prozą), kto je czyta po raz drugi, lub trzeci – ten to widzi. Że rytmizuję czasami.
Kto słucha „Audycji podzwrotnikowej” też to wie.
Ten kłos i ten pająk.
Napracowałem się, by wyprowadzić ziemię na polu do czystości „przedwojennej”.
By ziarno wyprowadzić do czystości bez dodatku „nowoczesności”.
Kupowałem kiedyś chleb w miejscowości Osie.
Od Pani, która go piekła domowym sposobem i narzekała na mąkę.
Panie WC ja już nie mogę,
A kiedyś mogłam,
Ale dziś nie mogę zastosować do chleba mąki zrobionej wyłącznie z ziarna żytniego.
A czemu to? – pytam.
Bo z samej żytniej ciasto chlebowe nie klei.
Jak to? Kiedyś kleiło, a teraz nie klei?
Kiedyś kleiło, a teraz nie chce. Inne żyto, inna mąka. Współczesna „nowoczesna”.
O kurna – mówię.
A ta Pani z Osia rzuciła na to słowem grubszym niż „o kurna”.
Po latach, zrobiłem żyto „przedwojenne”, wyczyściłem ziemię do „przedwojennego” poziomu.
I teraz ciasto klei. Ludzie mi o tym piszą, że z mojej mąki da się upiec to, co nie daje się piec z tej „normalnej” żytniej współczesnej.
Gdy już dolecę do PL, znajdę ten kłos ze zdjęcia i tego pająka.