Moja wioska w Arizonie nie jest liczebna. Jest natomiast bardzo rozłożysta, a ludzie rozproszeni – siedzą na ranchach i mało masz okazji by ich spotkać. Zanim poznasz wszystkich mijają lata.
Gdybyśmy mieszkali skupieni w miasteczku, byłoby to niewielkie miasteczko i znał byś tu każdą twarz, wiedziałbyś wszystko o wszystkich, a swoją przyszłą żonę znałbyś od bobasa. Ale jest inaczej – moja wioska w Arizonie jest bardzo rozłożysta, ludzie siedzą rozproszeni na ranchach i po dwudziestu latach nadal nie znam wszystkich.
Posłuchajcie…
Kilka dni temu zadzwoniłem do sąsiada, pytam jak tam mój dom.
– Dom? W porządku, możesz wracać. Tylko węże trzeba by posprzątać. Najlepiej teraz; póki trochę zimno, bo są sztywniejsze i powolne.
– Posprzątaj.
– To, co masz, trochę przekracza moje umiejętności.
– A co takiego mam?
– Jakieś dziwne gniazdo pod schodami. Cały kłąb.
– Znasz kogoś?
– Najtaniej by ci wyszło zamówić nowe schody na werandę (porch).
– Ale ja mam nowe schody.
– Przecież nie mówię, że nie masz, ale, gdybyś zamówił nowe u Wściekłego Jacka to przepędzanie węży masz w pakiecie.
– A kto to ten Wściekły Jack?
– Cieśla. Ale bardziej znany z tego, że chory umysłowo na węże. Poza tym jest w porządku, ale jak zobaczy węża to go ściga, aż porąbie gada na kawałki. W ten sposób nauczył się ciesiółki.
– ???
– W młodości rozwalał ludziom domy siekierą, żeby się dobrać do węża. Potem musiał naprawiać i w ten sposób się nauczył ciesiółki. Zamówić ci go?
– Zamów, ale chcę przy tym być! Niech się stawi dzień po moim przyjeździe, wcześnie rano, gdy węże jeszcze zamarznięte.
– A nie chcesz teraz? Po co masz wracać do domu po wężach?
– Przyjadę po zmroku, będą spały. A rano chcę zobaczyć, jak Wściekły Jack mi rozwala nowe schody, żeby mi zbudować nowe schody.
– OK. I naprawdę wyjdzie ci taniej, niż zamawianie specjalistycznej ekipy na węże. Wściekły Jack to załatwia koncertowo. A gdyby ci przy okazji rozwalił werandę albo ścianę, to naprawi na własny koszt. Zamawiasz schody i płacisz tylko za schody.
– Dobra, ale… nie chcę go skrzywdzić. Pakujemy go na te węże celowo, nie?
– No.
– A potem, gdy ten biedny chłop się wścieknie i rozwali mi pół chałupy, to jeszcze musi mi postawić remont? Nieuczciwe.
– Uczciwe! Wściekły Jack szuka węży. To taki jego sport. Ewentualny remont, to coś w rodzaju zapłaty za prawo do polowania na twojej ziemi. Gdyby nie węże wcale by do ciebie nie przyjechał, bo przed Bożym Narodzeniem ma zajęte. A tak skusisz go wężami. To jest win-win.