Podchodzi do mnie facet i pyta czy bywam w Dallas.
– A czemu pan pyta? – pytam.
– A tak pytam – odpowiada. – Bo ja bywam.
– Aaa. No ja też bywam, ale nie za często. Dwa lata temu byłem z występem. Rok temu pojechałem na występ Dunhama. To taki komik z lalką Ahmeda Terrorysty…
– No to może się spotkamy w Dallas, co?
– Z Arizony to są dwa dni jazdy. A pan co robi w Dallas, jeśli wolno spytać?
– Handlujemy helikopterami…
[W tym miejscu muszę dodać, że cała ta konwersacja odbywa się w Polsce, w Krośnie, po moim występie. I jest jak widać surrealistyczna, bo czemu facet, który stoi właśnie naprzeciwko mnie w Krośnie, chce się ze mną umówić w Dallas?]
– Handlujecie helikopterami?
– Tak, ze Świdnika.
Tu mnie zainteresował. Bo małe helikoptery osobowe w USA kosztują tyle, co porządny samochód. Więc w sytuacji, gdy ktoś mieszka daleko od szosy, tak jak ja, to… mały własny helikopter bywa rozsądną alternatywą dla samochodu. Kilku moich sąsiadów w Arizonie ma helikoptery i zagania nimi krowy oraz lata sobie z żoną na wikendy do Las Vegas. I nie są to bogacze tylko ranczerzy zwyczajni. Spytałem więc najpierw o cenę najmniejszego. Była mniej atrakcyjna niż w USA, ale…
– A ile taki helikopter, najmniejszy, wyciąga w powietrzu?
– Niewiele. Ze 180 km/h.
– Eee to samochodem dojedzie się prędzej. Wsiadam i jadę 140 autostradą, a z helikopterem, z całą tą zabawą z uruchamianiem, to by mi zajęło więcej, prawda?
– Prawda.
I tak sobie pogadaliśmy w Krośnie.
***
A w sobotę jadę na występ do Dzierżoniowa (samochodem). Jakieś bilety na balkonie jeszcze są, a na moich występach balkon to miejsce tak samo dobre, jak parter. Proszę mi tylko powiedzieć, czy Dzierżoniów, miasto stare, z tradycją, ma jakieś swoje drugie miasto do pary? Do takiej pary jak Toruń z Bydgoszczą, czy Krosno z Jasłem. Pytam, bo jak tylko wspomniałem w Krośnie o tym, że na sali są ludzie z Jasła, to zahuczało.
PS
Foto z Krosna załączam, a Publiczności dziękuję za bardzo zabawny współudział w tej scenicznej hecy.