Widzą Państwo to foto?
Każda wizyta w Białymstoku tak się kończy, że bagażnik dzwoni szkłem. W innych miastach też zdarza mi się dostawać w prezencie flaszki, ale bimber dumnie opisany mazakiem tylko tam. Wyliczam podarunki: bimber widoczny na fotografii + dwa inne niewidoczne + limonówka na bimbrze + szampan domowej roboty + cydr + coś ze śliwek. Na razie skosztowałem jedynie limonówki i zaskoczyło mnie, że nie jest słodka. Zwykle nalewki słodziuśkie są, a ta jest kwaśna. Bardzo ciekawe. Zawiozę do Pelplina i zobaczę co powiedzą w drukarni. Oni tam w drukarni znają się na bimbrach i nalewkach najlepiej.
***
W Białymstoku pierwszy podszedł, a nawet podbiegł, doskoczył do mnie Pan Zdzisław K. Artysta, nadpobudliwy entuzjasta, korba. Kręci filmy, jest głośny i radosny. Dał mi grzyby za co dziękuję. (Normalne grzyby do sosu, a nie meksykańskie do nosa.) A potem Pan Zdzisław zrobił za mnie prawie cały występ. To nie zawsze dobrze wychodzi, gdy jeden osobnik z Publiczności stale się wtrąca i dogaduje, ale tym razem wyszło. Kilka osób po występie pytało mnie czy z tym Panem to było wcześniej ustawione? Te dialogi i dowcipasy?
Nie, nie było ustawione – samo wyszło.
A teraz jestem w drodze do Nysy, gdzie mam występ dzisiaj. We wtorek natomiast Kielce, gdzie od rana stoję na Targach Katolickich z moimi książkami, a wieczorem mam występ w mieście. Kielce są drugim miejscem na mapie PL, gdzie ludzie w prezencie przynoszą bimbry, nie tyle sztuk co w Białymstoku i nie tak wielkie butle (największa białostocka to był galon), ale także własnej dumnej pokątnej roboty.