Wino mszalne dostałem, ale do wypicia, a nie do Mszy. Podszedł do mnie producent tego wina (na Targach w Kielcach) i wręczył dwie wysokie flaszki. Podziękowałem i mówię mu, że mam kilku kumpli księży i bardzo mi się przyda, bo kiedy ich zapraszam na wakacje na moje gospodarstwo w Polsce, to odprawiają u mnie. Sprzęt do mszy mam, kaplicę buduję własną (jak w odcinku “Hacjenda”), tylko z winem zawsze kłopot, bo po świeże muszę jechać do Katedry w Pelplinie. I wtedy ten facet cofnął trochę obie flaszki, patrzy na mnie i mówi tak:
– Ale to nie do Mszy!
– Jak “nie do Mszy”, skoro mszalne?
– Ja chcę, żeby pan sobie wypił rekreacyjnie, posmakował, ucieszył się.
– Mszalne mam chlać tak po prostu, jak zwykłe?
– No taki właśnie prezent chciałem panu zrobić i jeszcze zapraszam do naszej winnicy w Austrii.
– Pan wie, że mam problem z Niemcami…
– No wiem…
– A ta winnica niedaleko miejsca urodzenia Adolfa jest, prawda?
– Jest, ale Adolf z Austrii uciekł do Niemiec, czyli wychodzi na to, że Austria jest w porządku, skoro uciekł, kariery nie zrobił u nas. A pan w ogóle w Austrii był?
– Byłem kilka razy po wizy do Gwatemali, dawno temu. Zwiedzałem muzeum przyrodnicze we Wiedniu, gdzie są eksponaty z wyprawy Humbolta nad Orinoko…
– No widzi pan. To pan se popije mszalne, zachwyci się i przyjedzie do naszej winnicy.
– Ale tak mszalne mam popijać jak zwyczajne?
– Kiedyś było tylko mszalne, a innego nie było.
– Eee.. no właściwie… nie wiem.
– Panie Wojtku, ministrantem pan był, prawda?
– No… a czemu?
– I naprawdę nigdy, z ręką na sercu, nigdy nie próbowaliście na zakrystii mszalnego? Panie Wojtku?
– E… no niech pan da to wino. Przekonał mnie pan. Bardzo dziękuję!
– Rekreacyjnie, bardzo proszę! Po to panu daję, żeby się pan ucieszył, a nie rozdawał księżom, ok?
– Umowa stoi.
– A może teraz popróbujemy?
– Teraz nie mogę, gdyż wieczorem mam występ.
***
Występ miałem. Siódmy z kolei w Kielcach i zawsze mnie zadziwiają ludzie podchodzący po występie, którzy nic nie wiedzieli, nie słyszeli o występach wcześniejszych. Ja im mówię, że byłem w zeszłym roku i dwa lata temu, a oni na to, że naprawdę nic, nigdy wcześniej nie słyszeli.
– Naprawdę byłem!
– Gdyby pan był, to i my byśmy byli, a skoro nas nie było poprzednio, to znaczy, że pana tu też poprzednio nie było nigdy, prawda? Pomylił się pan, panie Wojtku, i tyle. Może w Radomiu pan był, ale nie tu.
– W Radomiu też byłem…
– Proszę pana, gdyby pan był w Radomiu, to my byśmy do pana dojechali do Radomia. To dla nas nie stanowi problemu, mamy auto. Ale… skoro nie byliśmy ani w Kielcach, ani w Radomiu, to znaczy, że pana nie było. Logiczne, prawda?
– E.
– No! To się cieszę, że się dogadaliśmy, a teraz bardzo proszę obiecać, że pan przyjedzie znowu i wtedy my przyjdziemy drugi raz.
PS
Zdjęcie sali w Kielcach po występie załączam. I zaręczam, że to zdjęcie jest tegoroczne, zrobione we wtorek ok. g. 21. Czyli byłem!