Szwagierka dzwoni. Myślałem, że się będzie wściekać na to że “nadałem jej dziecko jak paczkę”, że puściłem bez opieki samolotami z dwiema przesiadkami, a przecież chłopiec miał wracać pod opieką któregoś z moich pracowników… Tymczasem szwagierka zaczęła wrzeszczeć coś zupełnie innego:
– NAUCZYŁEŚ GO SIKAĆ NA STOJĄCO ????!
No owszem, nauczyłem, bo chłopak powinien się kiedyś nauczyć. Tak rozumiem swoją rolę ojca chrzestnego. Nauczyłem, poleciał sobie z powrotem do Polski i… Kilka dni po powrocie wysikał się demonstracyjnie w szkole i nauczył wszystkich innych chłopców ze swojej klasy, a potem grupowo prześladowali inne klasy nieumiejące tego co oni.
Zrobił się skandal. Dyrekcja robi wszystko, by rzecz nie wyciekła do prasy, a szwagierka kazała mi dzwonić do dyrektorki szkoły i się tłumaczyć.
Poprosiłem o numer.
Zadzwoniłem na sekretariat.
Poprosiłem o numer telefonu do wuefmena.
Opowiedziałem mu o co chodzi.
Wuefmen powiedział, żeby z dyrektorką absolutnie nie gadać, bo nie zrozumie, i podał numer do wicedyrektora, który jest mężczyzną.
Wicedyrektor powiedział, że podzwoni po rodzicach sponsorujących szkołę – sami mężczyźni.
W ciągu dwóch dni dyrektorka dostała oficjalny list od Ojców Sponsorów z serdecznym podziękowaniem dla Pana Cejrowskiego za przeprowadzenie tego nietypowego, ale jakże pożytecznego szkolenia.
Uff…
Uff, uff, ale… przecież jest jeszcze coś, czego nauczyłem chrześniaka.
(ciąg dalszy może jutro, a może wcale)
baj