Najpierw zanotowała historyczny dół w wyniku doniesień dotyczących pandemii. Chwilę potem zanotowała rekordowe wzrosty, jakich nie było na tej giełdzie nigdy w historii.
Ja bym giełdę ograniczył do starej dobrej zasady – handel wyłącznie akcjami w formie pierwotnej z dawnych dobrych czasów. Odkryłeś na swojej ziemi złoto i masz na to dowody. Masz więc potencjalnie kopalnię. Ale brak ci forsy na sprzęt wydobywczy, więc wypuszczasz akcje celem pozyskania inwestorów. I tu kropka – żadnych lewarów, żadnego pożyczania sobie akcji na jedną noc, żadnych numerów, których normalny człowiek z gotówką w ręku nie ogarnia.
Tak jak teraz jest niedobrze, bo… jak widać – macherzy skorzystali na panice i ceny zjechały, indywidualni odbiorcy się wyprzedali. Chwilę potem macherzy tanio skupowali akcje przecenione.
Macherzy zarobili najpierw na spadku cen, potem zarobili na skoku w górę. A kto stracił? Normalni ludzie z gotówką w ręku.
Giełda jest dobra jedynie w zakresie, który da się ogarnąć rozumem osoby zwyczajnej – czyli szaraka z gotówką w ręku (kopalnia złota…). Gdy na giełdzie dzieje się lub robi się cokolwiek innego, coś takiego czego nie rozumiesz, co wymaga wielu lat studiów specjalistycznych – wówczas te wszystkie wymyślne numery są szkodliwe dla zwykłych ludzi i dlatego nie powinny być legalne.
Już na pierwszy rzut oka, na chłopski rozum widać, że jest coś nie tak, jeżeli macher zarabia na spadkach giełdowych. Spadki giełdowe oznaczają przecież, że coś poszło nie tak w gospodarce, a skoro coś poszło nie tak, to… nie powinno być na tym zarobku.
Gdy mi marchew zgnije, to nie powinienem na niej zarobić, POWINIENEM stracić, bo to jest uczciwe – zgniło, straciłem. Gdy pojawia się sytuacja odwrotna – zgniło, ale zarobiłem, to znaczy, że gdzieś w tym interesie ktoś jest nieuczciwy, a to nie jest nigdy dobre, ani dla pojedynczej osoby, ani dla społeczeństwa jako całości.