Zaprosili mnie na Hacjendę. Właściciel ma korzenie irlandzkie i o nich pamięta. Ma też kuzynów i szwagrów, którzy pamiętają. Amerykanie od wielu pokoleń, ale pamiętają i toasty wznoszą chórem zmieniając akcent na irlandzki.
Żona Hacjendera zajechała mnie samochodem we wiosce, opuszcza szybę i zaprasza takimi słowami:
Przyjedź na Św. Patryka, robimy przyjęcie. Będą wszyscy. Zapraszamy od godziny 16 do 20.
***
W Ameryce, a już szczególnie na prerii, trzeba dokładnie słuchać, co mówią. Każde słowo ważne, bo tu się słowami gospodaruje oszczędnie z powodu wiatru i kurzu. Część kurzu na rancho to wyschnięte krowie placki, które rozwiewa wiatr. Więc kiedy ona mówi, że od 16 do 20, to to jest WAŻNE. I potem wszyscy około godziny 8 wieczorem, grzecznie zaczynają się wymawiać i rozchodzić do domów.
Gdyby powiedziała “dzieci mile widziane” wówczas ludzie przyprowadzą dzieci lub wnuki. Ale gdyby tego nie powiedziała, a ktoś by przyprowadził to cham. I gdyby ktoś nie zaczął wstawać o tej wspomnianej półgębkiem godzinie 8 wieczorem, to też cham. Nie wyproszą cię i nadal będą mili, ale… Będą mili po raz ostatni.
To źle? Nie! To wyraz szacunku wzajemnego.
***
Ludzie na rancho bardzo ciężko pracują, a po przyjęciu chcą jeszcze przed niedzielą posprzątać dom. Tu jak się na coś umawiasz, to to coś znaczy. Każda, nawet drobna umowa, zawarta przez opuszczoną szybę samochodu jest ważna i obie strony ją szanują. Choćby była wypowiedziana półgębkiem.
A w dodatku nawet na eleganckiej hacjendzie, w bogatym domu ze służącą, każdy, kto około godziny 8 zaczyna się zbierać, zbiera też różne swoje drobiazgi typu niedopita szklaneczka, talerzyk, widelczyk. Zbiera i w drodze do wyjścia zostawia w zlewie, lub na stole w kuchni.
Na rancho, ogólnie na wsi, człowiek jest nauczony sprzątać po sobie.
Zanim wyjdziesz ze stajni, sprzątasz. Zostawiasz teren wyzerowany dla każdego następnego, lub dla samego siebie na jutro.
Kiedy w Polsce wychodzę ze studia w Trójce też zeruję studio: słuchawki odwieszam na hak, zniżam głośność odsłuchu, mikrofon ustawiam na środku, krzesło. Sprzątam.
Kiedyś to była norma i nauczył mnie tego Marek Dalba – realizator, z którym nagrywałem Listę Przebojów Country. On też zerował wszystko po swojej stronie szyby. Suwaki na konsolecie ustawiał na zero, wypinał kable. Wychodziliśmy i nie było po nas śladu.
***
Porządek świata pochodzi od Boga. Entropia, zniszczenie, umieranie i bałagan to dzieła szatańskie. Bałagan i śmierć to konsekwencje grzechu pierworodnego.
Trzymaj porządek. Jeśli się go nie nauczyłeś, zrób sobie postanowienie wielkopostne: trzymać porządek.
Happy St. Patrick’s Day.