Lublin lubię. Rok temu po występie zapisałem sobie, że Publika trochę stateczna i stonowana, ale bawili się świetnie i stali godzinę po występie po autografy.
W tym roku przeczytałem Publice to, co zapisałem rok wcześniej i… Publika przestała być stateczna i stonowana, dzięki czemu występ ze świetnego zrobił się genialny.
Nic nas nie było w stanie zatrzymać! Zepsuł się pstryczek do rzutnika, to posadziliśmy tam faceta, który zmieniał zdjęcia na sygnał ręką.
Jeden Pan z pierwszego rzędu został częścią przedstawienia i chyba teraz w Lublinie jest sławny jako mój side kick. Kilka dowcipów rzuconych z sali w trakcie włączę sobie na stałe do przedstawienia, bo są bardzo dobre.
No i sama sala Filharmonii po remoncie to jedna z kilku moich ulubionych w kraju. Wracam z przyjemnością.
W tym roku dali mi garderobę damską dla instrumentów dętych. Nie mogę państwu opowiedzieć co w tej garderobie znalazłem i co robiłem z tym, co tam znalazłem i… mam nadzieję, że to się nie nagrało na żaden monitoring.
Pierwszy raz w damskiej filharmonii widziałem puzon. Zawsze jakoś flety i inne takie cieńsze wydawały mi się przeznaczone dla kobiet, a puzon raczej dla facetów, no a tu – inaczej.
Niczego nie zniszczyłem, wszystko po sobie posprzątałem. Tylko pieprz mi się wysypał, tu i tam.