Dostałem kilka prezentów. No na przykład ziółka z lipy rosnącej w lesie – na przeziębienie. Olej wyciskany z ostów polnych – na zdrowie i na zachętę, bo może będę taki oset uprawiał. Trzy nowe koszule – do TV. Wiśniówkę domowej roboty – pytam czy z bimbru, czy na spirytusie. Odpowiedzieli, że na spirytusie, ale… potem pomyślałem sobie, że bimber to przecież też spirytus, więc ostatecznie nic nie wiem.
Dostałem też kilka rzeczy, których grzecznie nie przyjąłem. Pani protestantka przyniosła mi kilka wydań Nowego Testamentu. Prosiła, żeby czytać, bo podobno nie czytam. Sprostowałem, że owszem czytam, tylko nic nie rozumiem. Czytam i to w różnych wydaniach i tłumaczeniach, więc ten zestaw, który przyniosła prosiłem, by podarowała komuś innemu, kto nie ma. Rozstaliśmy się w ciekawej zgodzie: Ta Pani powiedziała, że się będzie za mnie modlić, abym się nawrócił (z katolicyzmu) na prawdziwą wiarę w Jezusa. Ja Jej obiecałem to samo – że będę się modlił za Nią, by z protestanckiej herezji nawróciła się na katolicyzm. I tak to modlimy się za siebie. I bliżej nam do siebie, dużo bliżej, niż do imama czy lamy.
***
Występ w Opolu był MEGA. Komedyja na cały regulator; sala wyprzedana. Te kilka pustych foteli na zdjęciu też wyprzedane, ale ktoś nie przyszedł. Ja zawsze wtedy postuluję by wpuszczać osoby stojące pod salą, ale słyszę wówczas o przepisach pożarowych, które zabraniają by był nadkomplet. Ech… kiedy Bitelsi grali, to sale były PRZE-pełnione a nie tylko wypełnione. Wtedy było wolno, a teraz z wolności zostały sztywne paragrafy.