Porozmawialiśmy przy rodzinnym stole ze Szwagierką. Gospodarz wieczoru bywa przekorny i posadził nas obok siebie celowo. Mówiłem mu, że to nie jest roztropny pomysł, ale nie chciał słuchać.
– To jej dobrze zrobi, gdy będzie siedziała obok ciebie.
– Raczej jej zaszkodzi.
– No dobra. Jej może nie pomoże, ale pomoże mnie.
– Tobie? Przecież ty będziesz siedział na drugim końcu sali. A ja się będę męczył. W dodatku w tym kącie tutaj, to ja będę zasadniczo sam na sam ze Szwagierką.
– Właśnie!
– Co “właśnie”?
– Zostawiona sam na sam z tobą po pierwsze nie będzie się odzywać, a po drugie szybko zje i szybko wyjdzie.
– To po coś ją zapraszał?
– Raz na jakiś czas muszę.
– Nie mogłeś kiedy indziej? Gdy mnie nie będzie.
– Mogłem. Ale kiedy ciebie nie ma, to ona dużo gada i długo siedzi.
– Jesteś świnią.
– Bez przesady. Potraktuj to jako osobistą przysługę wobec mnie oraz jako ambitne zadanie dyplomatyczne.
– Dobra, ale wisisz mi i to grubo.
– Już kupiłem i zapakowałem ci do bagażnika.
– ?
– Rum Flor de Cana… osiemnastoletni.
– Dwa.
– Jeden.
– Dwa.
– Jeden!
– Trzy.
– Jeden!
– Trzy, albo zaraz się źle poczuję i pojadę do domu bez siadania do tego stołu.
– Ech… Dobra. Dwa leżą już w twoim bagażniku.
– Idę sprawdzić!
– Leżą, nie sprawdzaj. Leżą nawet trzy.
– Tak? A czemu trzy? Robisz się miętki?
– Dwa pierwsze są za wykonanie przysługi, a trzeci jest motywacyjny. Będzie twój, jeśli się wyrobisz w pół godziny…
***
Wyrobiłem się dużo szybciej. Szwagierka nawet nie dojadła zupy.
W pewnym momencie zareagowała spontanicznie na jakąś moją uwagę, czy pomysł, którym dzieliłem się z ogółem i syknęła dyskretnie w moją stronę:
– Zidiociałeś?!
– O! Widzę, że zmieniłaś zdanie na mój temat?
– Zmieniłam? Nic nie zmieniłam! Zawsze uważałam, że jesteś idiotyczny – syczała dyskretnie dla zachowania pozorów.
– No jednak chyba nie zawsze…
– Zawsze! Od początku!
– Musiała być jakaś jedna chwila przerwy, gdy myślałaś o mnie inaczej, skoro teraz pytasz, czy zidiociałem? Nie można “zidiocieć”, gdy się jest stale idiotą, prawda?
– Wiesz co? Idiota jesteś i tyle! – chlapnęła zupą, wstała, przeprosiła gospodarza, że się źle czuje i wyszła.
Wszyscy poczuli się lepiej. Szwagierka też.
baj