W Tychach rzuciłem od niechcenia, niby przypadkiem jakąś uwagę dotyczącą Rybnika. Nic wielkiego, ani konkretnego – taki tam zaczepny tizerek. Słyszałem wiele razy, że na Śląsku ludzie mają STOSUNEK do Sosnowca. Ale Sosnowiec oszczędzam, gdyż największą światową karierę śpiewaczą wśród wszystkich Polaków, w całych naszych dziejach, zrobił chłopak z Sosnowca, czyli Jan Kiepura. Gdyby nie druga wojna, gdyby nie komuna, Kiepura byłby Frankiem Sinatrą, a polskie przedwojenne kino byłoby Hollywoodem. Przyszła wojna, a potem jeszcze gorsza od wojny komuna i wszystko wyniszczyła. Cały polski potencjał do dzisiaj. Nie mamy żadnej światowej marki, a mieliśmy…
No więc Sosnowiec oszczędzam i zamiast wrzucić coś o Sosnowcu, rzuciłem hasło Rybnik. Kompletnie bez przyczyny, ale… zażarło.
Po występie podchodzi do mnie jedna Pani, mówi, że przyjechała z Opola i pyta o co chodziło z tym Rybnikiem?
– Śmiała się Pani?
– No tak, ale nie wiem o co konkretnie chodziło.
– Właśnie o to i tylko o to.
– Eee.. Pan coś wie o Rybniku, prawda? Tam coś jest. Tam się coś dzieje, prawda?
– Nie, proszę Pani. To pomiędzy Toruniem a Bydgoszczą coś się dzieje, ale pomiędzy Tychami a Rybnikiem absolutnie nic. Zapewniam.
– Pan coś wie tylko nie chce mi powiedzieć!
– No dobra… W Rybniku miałem występ rok temu i rzuciłem ze sceny coś niewinnego na temat Tychów i… zażarło. To teraz w Tychach rzuciłem coś o Rybniku.
– I to wszystko?
– Tak.
– A nie mógł pan rzucić czegoś o Sosnowcu?
– Nie mogłem.
– Czemu?
– Kiepura.
– Co Kiepura?
– Jan Kiepura.
– Co Jan Kiepura?
– Wielki śpiewak.
– Ale co z nim?
– Nie żyje.
– Aaaa.
PS
Publiczności w Tychach, miejscowej i przyjezdnej, oraz wszystkim, którzy się fatygowali na ten występ z Rybnika, z całego serca dziękuję. Występ był bardzo, bardzo, bardzo dobry i to dzięki aktywnej Publiczności. Foto załączam i jestem dumny, że mogę być na tej fotografii z Państwem.