Poszliśmy wczoraj z kumplami postrzelać. W trakcie, jeden z nich mówi: W uzbrojonym społeczeństwie ludzie są wobec siebie bardziej uprzejmi.
Celna obserwacja – pomyślałem. Rzeczywiście są – tu u nas wszyscy chodzą pod bronią, do sklepu, do pracy i są dla siebie mili, kordialni, kłaniają się damom.
Drugi mój kumpel, z którym wczoraj strzelaliśmy, jest pielęgniarzem. Pracuje na oddziale przypadków ciężkich, do pracy chodzi z plecaczkiem, a w plecaczku ma taką specjalną przegródkę tuż za plecami, do której daje się łatwo sięgnąć, bez zdejmowania plecaka. Sięgnąć, wyciągnąć i strzelić.
– Sięgałeś kiedyś? Wyciągałeś?
– W uzbrojonym społeczeństwie nie musisz sięgać, ani wyciągać. Wystarcza ogólna świadomość, że mógłbyś. Ta świadomość powoduje, że ludzie są wobec siebie grzeczni, nie machają tyle rękami, nie mówią zbyt głośno, ani zbyt dużo. A ty, koleżko, za bardzo machasz, mówisz głośno i dużo, i zamiast się uśmiechnąć półgębkiem rechoczesz. Ogólnie zachowujesz się jak stado Meksykanów przy tequili. Powiem ci tak: uważaj na siebie, albo się stonuj. My ciebie znamy… razem z tymi głupimi koszulami w kwiatki, ale gdybyś jechał gdzieś dalej, pamiętaj, zmień koszulę na mniej pedziową i weź jakieś tabletki typu valium. Bo jak zaczniesz komuś radośnie machać łapami przed nosem, to cię rąbnie. Ogólnie za blisko stoisz, mnie to zawsze drażni.
– Za blisko? Stoję zawsze dwa kroki od ciebie, jeszcze za mało? W Polsce ludzie stoją pół kroku od siebie, gdy rozmawiają…
– I nie plują sobie przy tym w gęby? – zapytał drugi kumpel.
– Eee… no trochę na siebie chuchają, ale raczej nie plują.
– Ktoś by na mnie chuchnął, to by dostał w ryj, tyle ci powiem. Albo przestań machać łapami, kiedy gadasz, albo stój może trzy kroki od nas, OK?
– Albo jedź się wymachać do Meksyku i wróć jak już się wymachasz – dodał drugi.