W poniedziałek w Koszalinie było MEGA. Publiczność mnie sama niosła. Aż szkoda, że nie nagrałem tego występu na DVD bo byłby hit.
Publiczności dziękuję! Lata WSPÓŁPRACY robią swoje (to był siódmy występ w Koszalinie). Stendapu trzeba się w pewnym sensie nauczyć. To, że ja umiem (zaczynałem w USA w r. 1989) to za mało. Publiczność też musi rozpoznać tę formę rozrywki, musi wiedzieć o co chodzi. W miastach, gdzie występuję po raz pierwszy, ludzie często nie wiedzą czego się spodziewać. Czy to będzie “spotkanie z ciekawym człowiekiem” czy wykład, czy pokaz “Boso…”, czy co? A to jest spektakl i w dodatku komediowy, ale jednocześnie NIE kabaret – jeden człowiek z mikrofonem, na pustej scenie. On opowiada, a sala ryczy ze śmiechu – na tym to polega. W nowych miejscach Publiczność trzeba rozkręcić, nauczyć tej formy rozrywki i to zajmuje ze 30 minut zanim zacznie działać.
Ponadto nazwy “stand up” używają w PL ludzie, którzy włażą na scenę i opowiadają rzeczy wulgarne i nieśmieszne, a połowa słów to przekleństwa… Państwo się natkną na coś takiego i potem nazwa “stand up” zniechęca, myli. Moim zdaniem w Polsce jest nas dwóch: WC i Bałtroczyk – reszta to nieśmieszni uzurpatorzy lub zwyczajny kabaret.
Koszalinowi ślę podziękowania, a jutro jadę do Słupska, gdzie też od kilku lat jest MEGA, gdyż jadę tam po raz ósmy i Publiczność wie w co gramy.
Baj.
p.s. Informacje o nadchodzących występach znajdą Państwo na stronie www.biletos.com