Mój Dziadek przed wojną był dorobkiewicz, kułak, kapitalista i ostatecznie milioner. A zaczynał do zera, a w zasadzie na minusie i pod górkę – gdy wychodził z rodzinnego domu w świat, miał do wyboru “Marynarkę chcesz czy buty, synu, bo nic innego nie mam dla ciebie, żeby ci dać na dorosłość.” Dziadek wybrał buty “Bo bosy facet w marynarce wygląda jakby ją komuś ukradł, a obdarty facet w dobrych butach wygląda jakby to jego ktoś okradł i.. to jest lepszy początek”. Tak zaczął. Dorobił się ziemi, kilku sklepów kolonialnych, lasów i jezior. Potem przyszła wojna a po wojnie Ruscy i wszystko zabrali.
Odkupiłem jeden kawałek ziemi po dziadku i mam – Folwark Karszanek. Tak – musiałem odkupić to, co nam kiedyś bezprawnie zabrała komuna. Teraz na tej ziemi kociewskiej po dziadku uprawiam zdrowe żyto (bez sztucznych nawozów i oprysków, bez GMO), uprawiam po staremu – jak Dziadek – i robię mąkę i szukam dobrych piekarzy, którzy tak jak ich dziadkowie potrafią z tej mąki zrobić porządny stary, zdrowy i smaczny chleb na zakwasie.
Gdy z mego żyta Piekarz zaczął robić chleb, Państwo zaczęli prosić o mąkę – wiele osób piecze domowe chleby samodzielnie.
Proszę bardzo – jest mąka w moim Sklepie Kolonialnym. Z czystego żyta, które uprawiam #BezNawozów i #BezOprysków.
***
Przy okazji uruchamiania produkcji mąki dowiedziałem się ile z tym teraz kłopotów. W czasach mego dzieciństwa transakcje w młynach były proste. Zawoziliśmy furmanką kilka worków żyta i wracaliśmy furmanką z kilkoma workami mąki, a Młynarz brał za swoją usługę trochę naszej mąki. Proste miłe życie bez gotówki i bez papierków.
Teraz… zaświadczenia, Sanepidy, data przydatności do spożycia, gromada urzędasów zaglądających młynarzom przez ramię.
No ale jakoś znalazłem Producenta, który kupuje moje żyto, robi co trzeba, by na końcu była z tego mąka w ładnych workach.