ODCINEK 15. ROZDZIAŁ 3 w którym poznajemy Zuzę Nir i odkrywamy co jest pod farbą

Przemek Corso Podziemne Miasto

POPRZEDNI ODCINEK:

ODCINEK 14: ROZDZIAŁ 2

***

Późne popołudnie można było zaliczyć do bardzo udanych. Karcz odebrał Kasię spod jej mieszkania na osiedlu Kopernika, a później zawrócił w stronę Rynku. Bibliotekarka nie sprawiała wrażenia skrępowanej i nawet spróbowała wyjaśnić wcześniejszą odmowę wyjścia na kawę.

            – Pomyślałam, że mogłeś poczuć się urażony.

            – Tylko tyle?

            – A co chciałbyś usłyszeć? – spojrzała na niego prowokacyjnie. – Sądzisz, że skoro zapraszasz kogoś na kawę, to ten ktoś od razu powinien się zgodzić? Nie ma tak łatwo.

            Robert uznał uwagę dotyczącą tego, że „nie ma łatwo” za zwyczajną zaczepkę i postanowił jej nie komentować. Zamiast tego opowiedział jej o bieganiu i o tym, czego dowiedział się na temat Legnicy do tej pory.

            – To ty powinieneś pracować w bibliotece, a nie ja. Sypiesz faktami jak z rękawa.

            – To źle?

            – Nie, to miłe. Jestem legniczanką i nawet mi to schlebia, ale brakuje w tym romantyzmu…

            Karcz, słysząc to, zmarszczył brwi.

            – Nie rozumiem.

            Wrzucił kierunkowskaz i skręcił w pierwszą ulicę po lewej.

            – Kojarzysz tego znajomego, o którym ci wspominałam, Ksawerego? – zagadnęła, a on zgodnie z prawdą pokiwał głową. – To z nim i kilkoma innymi mamy spotkać się w piątek. Potrafi gadać o tym mieście cały czas. Macie podobną manierę, tylko że przez niego przemawia jeszcze jakieś dziwne… sama nie wiem, jak to nazwać…

            – Uczucie?

            – Tak, to chyba dobre określenie.

            Wzruszył ramionami.

            – Wiesz, ja chyba po prostu nie lubię miast. Uważam blokowiska za gwałt na otoczeniu.

            – Chyba naprawdę potrzebujesz tej kawy – zauważyła.

            – Czemu tak sądzisz?

            – Musisz się zrelaksować. Poczuć to miasto, a nie tylko po nim biegać i wszystko analizować, rzucając hasła jak z przewodnika.

            – Nie macie dobrych przewodników – zauważył wyraźnie niezadowolony, a ona zachichotała jak dziecko.

            Znowu pomyślał o budynku starej mleczarni, który nie dawał mu spokoju. Teraz wydawało mu się to głupie, choć wiedział, że jego instynkt i tak zwycięży, i wcześniej czy później wejdzie tam i dokładnie mu się przyjrzy. To chyba było to uczucie, o którym wspominała Kaśka, ale nie miał zamiaru tego sprawdzać.

            Kiedy dojechali do Rynku, tym razem zaparkował samochód z drugiej strony, niedaleko zamku Piastów i małego targowiska.

            – O co chodzi z tym samochodem? – zapytała w końcu. – W szkole uczniowie mówią na ciebie „ten od samochodu” albo „Mustang”.

            – Świetnie. Spodziewałem się czegoś bardziej wyszukanego…

            – Spokojnie. Na mnie mówią „babka z biblioteki”.

            Popatrzył na nią i pozwolił sobie na uśmiech.

            – Nie wpadłbym na to – odparł. – W ogóle do ciebie nie pasuje.

            – A co do mnie pasuje?

            Zamyślił się.

            – Na razie nie mam pomysłu, wybacz.

            Spacerowym krokiem ruszyli w stronę Rynku. Przeszli przez ulicę, zostawiając zamek za sobą, i po prostu szli.

            – Wytłumaczysz mi, o co chodzi?

            – Z samochodem? – odwrócił się i przez chwilę szedł tyłem wypatrując zaparkowanego 200 metrów dalej Macha 1. – Dostałem go w spadku po moim tacie. Miał fioła na punkcie samochodów, a ten szczególnie sobie upodobał. Być może dlatego, że dwadzieścia trzy lata temu sprowadził go ze Stanów… Wiem, że kosztowało go to dużo zdrowia i pieniędzy, ale pragnął tego jak niczego innego.

            – Ile wtedy miałeś lat?

            – Niecałe dziesięć. Bawiłem się w tym samochodzie, spałem w nim, pomagałem ojcu… A teraz jest mój.

            – Trochę do ciebie nie pasuje.

            – Dlaczego?

            – Jesteś archeologiem…

            – Tak. I licencjonowanym nauczycielem. Dlaczego uważasz, że do mnie nie pasuje?

            Kaśka przygryzła wargę, jak to miała w zwyczaju, i poprawiła opadające na nos okulary.

            – Po prostu wydaje mi się, że za bardzo zwraca na siebie uwagę, a ty cały czas pozostajesz w cieniu. Rozmawiałam z kilkoma osobami w szkole i wszyscy powiedzieli w zasadzie, że jesteś bardzo zamknięty w sobie. Zupełnie tak jak Rajmund… ten rudy chłopiec.

            Karcz przewrócił oczami.

            – Błagam cię – jęknął. – Uznajmy po prostu, że mój pobyt tutaj nie zaczął się tak jak mógłby. Cały czas się oswajam… ze wszystkim.

            – Jak ci idzie?

            – Co, oswajanie się? Idzie mi całkiem nieźle. Zaprosiłem na kawę „babkę z biblioteki”, więc można powiedzieć, że robię postępy. A wracając jeszcze do Macha…

            Kaśka zmarszczyła nos.

            – Do czego?

            – Mach 1 to model tego samochodu. Ma to napisane na karoserii, nie udawaj, że nie zauważyłaś. Rzecz w tym, że jestem archeologiem, a ten samochód ma jakieś czterdzieści lat, więc idealnie do mnie pasuje. Jest stary.

            – Skamielina? – puściła do niego oko.

            – Coś w tym guście.

            Dwie minuty później znaleźli się już na wykładanym kostką Rynku. Kaśka, jak to sama określiła, postanowiła przyczynić się do procesu oswajania i zaprosiła Karcza do teatralnej kawiarni mieszczącej się w budynku starego Ratusza. On oczywiście nie protestował. Zamówili dwie czarne kawy i wodę niegazowaną, a później usiedli na dwóch oddzielnych kanapach przy niskim prostokątnym stoliku.

            – Twoja siostra to ta dziennikarka?

            – Jeżeli masz na myśli kobietę w porannych programach, która zabawia pół Polski, to tak. To ona.

            – Czym się zajmowali wasi rodzice?

            – Ojciec był dziennikarzem śledczym, a mama była nauczycielką. Zmarła, jak miałem kilka lat… Justyna pamięta ją lepiej.

            – Przykro mi – powiedziała i upiła łyk kawy.

            – Nie masz powodu.

            – Teraz przynajmniej wiem, dlaczego zrobiłeś taki, a nie inny licencjat…

            – Nie za bardzo wiedziałem, co chcę w życiu robić. Ojciec zaproponował mi te studia, bo twierdził, że się miotam i sam nigdy nie podejmę decyzji… Ale ostatecznie podjąłem. Nie tę i nie od razu. Ale później powróciłem do pomysłu taty i tak zaczęła się później moja przygoda z archeologią.

            – A teraz jesteś nauczycielem w gimnazjum – powiedziała i znowu zaczęła chichotać jak dziecko. – Tylko się nie obrażaj. Słyszałam plotki, że piszesz tu książkę. Mogę się dowiedzieć, o czym?

            – O migracjach gołębi – zażartował.

            – Gołębie migrują?

            – Podobno legnickie tak.

            – Żartujesz sobie ze mnie, prawda?

            – Tylko nie mów nikomu – szepnął.

***

NASTĘPNY ODCINEK:

ODCINEK 16: ROZDZIAŁ

Dołącz do rozmowy

Dołącz do rozmowy

Autor

Sylwia

TO MOŻE PAŃSTWA ZAINTERESOWAĆ

2024-04-09
Mój patron Święty Wojciech
Jego święto wypada 23 kwietnia. Był Czechem, ale jest patronem Polski. Pouczał wyrodną władzę w Pradze. Musiał uciekać i ukrył się w Rzymie pod zmienionym imieniem Adalbert i tak go znają za granicą, bo słowo Wojciech jest dla nich za trudne.
2024-03-03
Piła 18 kwietnia Wolna Amerykanka
Serdecznie zapraszamy na show Wojciecha Cejrowskiego "Wolna Amerykanka" - niezwykłą podróżniczą opowieść pełną humoru. W swoim występie, Pan Cejrowski z zabawnym zacięciem ukazuje różnorodność życia ludzi na całym świecie, pokazując, jak różnie można cieszyć się szczęściem. 'Wolna Amerykanka' to fascynujące historie o życiu w prostocie i radości, które mogą zainspirować do wprowadzenia odrobiny beztroski do własnego życia
2024-02-27
Wiosna
W USA nie bawią się w astronomię i wiosna zaczyna się równo 1 marca. Śmieszyło mnie to przez kilka lat, bo wyglądało mi na ułatwianie sobie życia w sposób podobny do uproszczonej liczby PI, która zamiast 3,14... ma wynosić 3.
TOP
Dodano do ulubionych! Lista ulubionych