FAJERWERKI NA PRERII

utworzone przez | 01 sty 2020 | Dziennik pokładowy, Dziennik rozrywkowy | 0 komentarzy

Pojechałem po race. Jest takie rancho przy drodze wyjazdowej z naszej wioski, na którym stoi szopa. Przez większą część roku wygląda na porzuconą, ale przed Sylwestrem oraz przed świętem Czwartego Lipca ożywa – zostaje oświetlona dwoma wojskowymi reflektorami, do tego ktoś wiesza na niej lampki oraz ustawia obok, tuż przy drodze, namalowany szprejem na desce prosty znak: FAJERWERKI. Tam właśnie pojechałem na zakupy.

***

Kawałek płotu rozebrano, ludzie wyjeździli wjazd, dookoła, wprost na łące zaparkowane kilkanaście pikapów i tłum kupujących. Wewnątrz szopy na drewnianych regałach skrzynie i kartony fajerwerków. Dwie kasy, przy których siedzą dzieci – w sumie siedmioro – a na „sklepie” rodzice. Obsługa bardzo fachowa!
Najmłodszy chłopiec na kasie (lat 5) bardzo sprawnie liczył gotówkę i podawał siostrze (lat 9), która nabijała kwoty na kasę i wydawała paragon. Skąd wiem ile dzieci miały lat? Ha! Rodzice kupili im koszulki lokalnej drużyny futbolowej z odpowiednimi numerami. Pięciolatek miał numer 5, jego siostra numer 9 i tak dalej. Rodzice informowali klientów tak:
– Proszę teraz iść do „dziewiątki” i ona Pana skasuje.
Bardzo sprawna obsługa! A do tego fachowa – wiedzieli wszystko o każdym rodzaju fajerwerków, a mieli ich w tej szopie sto typów.
– Pan to będzie odpalał na rancho? To tego nie radzę, bo podpali suchą trawę, niech Pan weźmie raczej to…
– Widzę, że Pan ma aparat słuchowy… To może albo niech Pan wyjmie na czas odpalania, albo poszuka czegoś innego, bo te race bardzo głośno piszczą i będzie Pana bolało w uszach.
– A… Gringo – matka/właścicielka podeszła do mnie sama z siebie. – Mieszkasz na odludziu i lubisz siedzieć na porchu i się gapić w pejzaż, prawda?
– Prawda.
– I masz tam teraz dookoła domu pełno suchej trawy, prawda?
– Prawda.
– To tego nie kupuj – wskazała palcem na race, które właśnie włożyłem do koszyka.
– Bo?
– Bo se spalisz całe rancho.
– A to?
– Urwie ci tyłek. Robi dużo huku i strzela we wszystkie strony. Tam u siebie nie będziesz miał dokąd zwiewać. Tę skrzynkę odpalają nastoletni chłopcy na parkingach przy dyskotece, gdy chcą nastraszyć dziewczyny.
– OK. A to?
– Dużo smrodu i płoszy krowy.
– A to?
– Tego nie znasz? To świstawki. Syczy, strzela, gwiżdże, ale nie daje ogni na niebie. To się wrzuca komuś pod samochód, jak chcesz gościa nastraszyć. Mam wersję do odpalenia w barze, ale Ed i Jeff już to znają.
– To co mam wziąć?
– Chcesz podpalić sąsiada, to weź to. Postaw na ziemi trochę krzywo, poleci bardzo daleko. Jest na przecenie, bo coś pochrzanili w produkcji i nie gaśnie zanim spadnie.
– Nie chcę podpalać sąsiada…
– Żartowałam.
– Ale mimo to… Intrygujące. Czy są tu chętni do podpalania sąsiadów?
– Mamy pełen przekrój klienteli. To jedyny sklep w okolicy i otwarty tylko dwa razy w roku.
– To co mam sobie kupić?
– Kup te cztery pudła. Do tego motek lontu. Mąż ci pokaże jak to połączyć i zrobisz sobie pokaz na 20 minut patrzenia. Podpalasz, siadasz na porchu, a potem pokaz na niebie trwa i trwa.
– Ile?
– Dwie lekcje hiszpańskiego dla moich dzieci, w dowolnym terminie po Nowym Roku.
– Pani żartuje?
– Nie.
– A skąd w ogóle Pani wie, ze znam hiszpański?
– Wszyscy wiedzą.
– A co to za sens, żeby robić tylko dwie lekcje? Niczego ich nie zdążę nauczyć.
– Zdążysz. Mają umieć przeklinać. Płynnie, bez akcentu, kilka mocnych zdań.
– Po co to Pani?
– W celach obronnych. Tu czasami pojawiają się różne typy z Meksyku, a dzieci same w domu. Strzelać już umieją, nawet numer 5, to teraz chcemy z mężem, żeby się umieli prawidłowo odszczeknąć.
Podaliśmy sobie ręce. Zawarliśmy kontrakt. Cztery pudła fajerwerków plus motek lontu zostały zapakowane do mojego bagażnika. Pojechałem do domu na Sylwestra.
I wrócę tu w nowym roku na dwie lekcje hiszpańskiego dla siedmiorga dzieci w futbolowych koszulkach. Będę ich uczył języka, którego nie uczą w żadnej szkole.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

yerba mate kurupi

DZIENNIK ROZRYWKOWY

OSTATNIE WPISY

U fryzjera

Są takie miejsca, gdzie fryzjer jest tylko MĘSKI. W tych miejscach kobiety fryzjerów nie potrzebują, bo noszą warkocze, a gdy warkocz robi się zbyt długi i zaczyna klepać po pupie, zaczepiać o klamki i sprzęty, to albo go zwijają na głowie w obwarzanek, albo obcinają kawałek długości jednego łokcia, a reszta rośnie dalej.

WC o serii książek Halika

Nikt przede mną nie pofatygował się ani nie wysilił, by iść do domu Tony’ego Halika i przekopać wszystkie Jego szafy w poszukiwaniu fotografii i tekstów.

Kolejność czytania

Książki piszę tak, by można je było czytać w kolejności dowolnej – to nie powoduje utraty przyjemności i nie istnieje „kolejność nieprawidłowa”.

Żyto ze Starego Młyna

Żyto było mielone w nowym STARYM młynie. Nowy, bo poprzednio mieliłem gdzie indziej, a STARY, bo ten młyn jest starej daty, w starym budynku z cegieł.

DZIENNIK POLITYCZNY

OSTATNIE WPISY

Flaga Kociewia

Jestem Ambasadorem Kociewia. Przyjąłem ten tytuł z wahaniem, gdy mi go zaproponowano. Przyjąłem i wziąłem na siebie powiązane z nim...

WOŁYŃ [edit]

"Wołyń pamiętamy" - to nie jest hasło wystarczające.WOŁYNIA NIGDY NIE WOLNO ZAPOMNIEĆ - to jest lepsze.Groby na...

Disney & LGBTQ+

Kiedyś - już jako osoba mocno dorosła - jeździłem do Parków Disneya i bawiłem się świetnie. Mam kilka książek o twórcy tych parków i...

Koszyk0
Koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy
0