RADIO NA PRERII

utworzone przez | 03 kwi 2018 | Dziennik pokładowy, Dziennik rozrywkowy | 0 komentarzy

Od kilku dni nad prerią słyszę radio. Nie zawsze, ale rano, gdy powietrze stoi, lub wieczorami, gdy wieje z odpowiedniej strony – wówczas słyszę. Chyba jakieś meksykańskie… Z tej odległości trudno rozeznać co grają. Dochodzą tylko strzępy melodii wymieszane z szumem traw.
Ale to przecież niemożliwe! Mieszkam za daleko bym słyszał radio sąsiadów. W dodatku z trzech stron świata nie mam sąsiadów. Czyli? Ktoś się tu ukrywa?
Gdyby się ukrywał, nie słuchałby radia. Ponadto paliłby jakieś ognisko, bo nocą zimno, a ja czułbym wtedy dym. Czyli niemożliwe. A jednak – od kilku dni słyszę radio, od kilku dni w związku z tym obserwuję prerię i wącham nocą, czy nie pachnie dymem…

***

Na punkcie dymu jesteśmy przeczuleni – gdy preria płonie, musisz wsiadać w samochód i uciekać. Na taką okoliczność jestem stale spakowany w specjalną skrzynkę, ustawioną koło drzwi. Jest to skrzynka odporna – jeździ ze mną na wyprawy i nie pęka. Można po niej przejechać pikapem, można ją wrzucić do rzeki – nic jej nie bierze. Producent reklamował ją hasłem: “Odporna na wszystko oprócz słoni i dzieci do lat pięciu”.
Trzymam w tej skrzynce forsę, kopertę ważnych dokumentów, dwie sztuki broni, kilka pudełek amunicji i garść złotych monet – zestaw niezbędny w razie ewakuacji, wojny lub zamieszek.

***

No więc mało prawdopodobne by się tu ktoś ukrywał. A w dodatku gdzie niby miałby się ukrywać? Wszędzie płasko, żadnej dziury, żadnej góry, ani jaskiń, ani jam. Jestem tu sam. Ale jest też owo coraz bardziej wnerwiające radio. No przecież nie mam omamów. Czy może mam? Hmm..

***

Wkurzyłem się, bo nie lubię siedzieć i się bać.
Ruszyłem na poszukiwanie.
Najpierw chciałem szukać konno, ale koń szura kopytami i zagłusza tę cichuteńką, rwącą się muzykę. Ruszyłem więc pieszo.
Ależ to głupio wygląda – człowiek w krótkich spodenkach i kowbojskich butach (mrówki, węże) skrada się po kompletnie pustej, płaskiej prerii z rewolwerem nabitym śrutem, a do tego pompka na plecach.

Naboje śrutowe do rewolweru to popularne rozwiązanie, gdyby wyskoczył na ciebie grzechotnik. Z pompką się nie obrócisz tak szybko jak z małym policyjnym rugerem. Nabój śrutowy do rewolweru to tylko jedna piąta tego czym strzela pompka, ale na krótki dystans wystarcza. Z odległości jednego kroku robi z węża gulasz lub tatara. I powiem Państwu, że jest to zawsze widok przyjemny.
Tak, tak, domyślam się – gdy ktoś widywał grzechotnika jedynie w westernach, nie czuje tego tak samo jak ja. Ale! Jeśli ktoś spotkał węża twarzą w twarz, to pewnie pamięta owo zimne uderzenie lepkiej adrenaliny, tę automatyczną niechęć, ten odruchowy odrzut z brzucha i potem ulgę, gdy się gada unieszkodliwi. Bo jeśli nie ty jego, to on ciebie i w tej matematyce nie ma miejsca na przybliżenia. Kto tego nie rozumie, bo zamiast szarych komórek ma komórki przeprane i mu się zrobiły zielone, niech tam sobie węże kocha i przytula.

Zielonym zawsze mówię tak:
– Kochasz węże? Gut, gut. Idź i poprzytulaj, pogłaszcz, pozbieraj, zabierz je sobie do domu, albo na zebranie waszej organizacji. Możesz tu u mnie wyzbierać wszystkie co do jednego i grosza nie wezmę. Są twoje. Co? Że mają prawo tu mieszkać na mojej prerii? No więc powiem ci, dobry zielony człowieku, że ja uważam inaczej. I jeśli chcesz te węże ochronić, to ja ci mówię, że największym zagrożeniem dla nich jestem ja, więc je zabierz z mojego terenu, schowaj sobie w teczkę i wywieź gdzieś daleko do Kalifornii, bo inaczej wyginą na ołowicę, którą im zaaplikuję bez wahania i z radością, o której ty nie masz pojęcia!!!

No więc skradam się po pustej prerii jak idiota, nasłuchuję strzępów z radia i cieszę się, że nie mam sąsiadów w zasięgu wzroku, bo gdyby mnie tak któryś teraz zobaczył, to z kategorii “dziwak” przepisaliby mnie do kategorii “wymaga leczenia”.

***

Trwało to trochę, ale w końcu znalazłem. Małe radyjko na baterie porzucone pośród kamieni. Nie grało głośno i nie było daleko – może jakieś pół mili. Gdy wiatr dmuchał z odpowiedniej strony lub gdy było odpowiednio cicho, muzyka niosła się aż do mojego domu.
Obejrzałem to miejsce dokładnie. Znalazłem rozgarnięty żwir i trochę wymiętoszonej trawy. Ktoś tu spał. Pewnie tylko kilka godzin. Ktoś, kto się z Meksyku przekradał do USA. A czemu zabrał radio? Może dla dodania sobie otuchy – noc w obcym terenie, bez ogniska i te wszystkie odgłosy prerii mogą być przerażające dla osoby nieprzyzwyczajonej. A kiedy położysz głowę na radyjku i tam ktoś do ciebie gada lub śpiewa, robi się raźniej.

Nie miałem tu radia na baterie, to teraz mam. Przyda się, bo zepsuło mi się radio w samochodzie. Rzucę na siedzenie, albo przykleję do deski rozdzielczej i będzie git.

baj

0 komentarzy

Wyślij komentarz

yerba mate kurupi

DZIENNIK ROZRYWKOWY

OSTATNIE WPISY

RZUT NOŻEM

Mam u mnie na wsi w PL duży plaster drewna wycięty z grubej sosny. Ustawiłem go na drewnianym trójnogu i służy do rzucania nożami. W USA...

AUDYCJA PODZWROTNIKOWA

W radiu WNET mieliśmy kilka przerw, każda z nich była naturalna. Nadawaliśmy ostatnio w kratkę, bo albo Lany Poniedziałek, albo Dzień...

MATERO ZE SZKŁA

Ten pomysł ma ponad dziesięć lat - matero ze szkła, bardzo proste w utrzymaniu i do zrobienia w Polsce. Bo Polska słynie na cały świat z...

LAMPKA BETLEJEMSKA

Kręciliśmy wtedy moje najlepsze odcinki „Boso przez świat” – seria z Jerozolimy. Kto je widział ten wie, że nic lepszego nie nakręciłem,...

DZIENNIK POLITYCZNY

OSTATNIE WPISY

KONCERT na 250 OSÓB

Od 14 czerwca będą możliwe koncerty, z maskami na twarzach. Maksymalnie 250 osób. Jaka naukowa teoria za tym stoi? 250 osób na stadionie...

TURÓW

Turów. „Polubowne” załatwianie sprawy z Czechami. Przygotowanie wytycznych do podpisania Umowy – odszkodowanie w wys. ponad 200 mln...

Aborcja

Teraz, gdy Polska zapłaciła tak wiele za częściowe ograniczenie aborcji, prawdziwy mężczyzna powinien iść do pełnego zwycięstwa. Tymczasem Duda i spółka się wycofują.

ZAKOŃCZYĆ PLANDEMIĘ

Chciałbym tu być. I powinienem. Poprzednio byłem – protestować przeciwko PRZYMUSOWI szczepień. Kto chce, niech się szczepi, nikomu nie zabraniam. Ale niech mnie nikt nie zmusza bym zaszczepił siebie wbrew mojej woli.

TUŻ PO DEBACIE

To nie była debata, bo nikt z nikim nie miał szansy debatować. Czyli oszustwo w tytule. A debaty prawdziwe są ważne, bo pozwalają sprawdzić jak kandydat sobie poradzi, gdyby go Putin zaskoczył publicznie jakimś nieprzewidzianym pytaniem.

Koszyk0
Koszyk jest pusty
Kontynuuj zakupy
0